„Wyborcy wskazali drogę. Dokąd idziemy" – pod takim tytułem w czwartek, 24 października, odbywała się nasza debata, którą prowadzili Cezary Szymanek, redaktor naczelny portalu rp.pl, oraz Michał Szułdrzyński, wicenaczelny „Rzeczpospolitej".
Sejm już inny
Uczestnicy debaty zastanawiali się, czy obecny parlament będzie różnił się od poprzedniego. – Mamy reprezentację dwóch złożonych, niejednorodnych podmiotów: Lewicy i Konfederacji. Wniosły one posłów, którzy będą ubarwiać debatę polityczną – mówiła dr hab. Ewa Marciniak z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. – Sądzę też, że reprezentatywność społeczeństwa w Sejmie jest względnie maksymalna – dodała.
Podobnego zdania był także dr hab. Sławomir Sowiński z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW. – W 2015 r. ponad 15 proc. głosujących wyborców nie znalazło swoich reprezentantów w Sejmie. W tym roku był to niespełna 1 proc. – uzupełnił Sowiński. – A wysoka frekwencja spowodowała, że Sejm przestanie być barykadą, na której ścierają się zwolennicy i przeciwnicy Polski po 2015 r.
Innego zdania był Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych. – PiS nadal ma większość i nie widzę powodów, dla których mała dyktatura z poprzedniej kadencji miałaby się zmienić – tłumaczył. Choć, jak dodawał, zaskoczeniem dla niego było wejście do Sejmu Konfederacji.
Wyniki mniejszych ugrupowań były także zaskakujące dla dr. Bartłomieja Biskupa z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, bo wydawało się, że wyższa frekwencja spowoduje kłopoty Koalicji Polskiej i Konfederacji. – Wysoka frekwencja to z jednej strony mobilizacja elektoratów partyjnych, ale też spowodowała, że na wybory poszły inne środowiska. Być może zmieniają się też wzorce głosowania – mówił Biskup.