Po dziesięciu miesiącach od zawiadomienia o nieprawidłowościach w oświadczeniach majątkowych Mariana Banasia, jakie złożył szef CBA, nie ma żadnych rozstrzygnięć w śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Regionalną w Białymstoku. Postępowanie prowadzone jest nadal „w sprawie", nikomu nie przedstawiono zarzutów. Dlaczego – skoro był bardzo bogaty dowodowo materiał z kontroli CBA za ostatnie cztery lata oraz z postępowania skarbowego generalnego inspektora informacji finansowej?
Wiele wątków
Prokuratorskie śledztwo pozwala na wszechstronne prześwietlenie majątku obecnego prezesa NIK. – Kontrola prowadzona przez CBA ma wiele ograniczeń, m.in. nie można było realizować wtedy działań operacyjnych, a funkcjonariusze mogli bazować tylko na oficjalnie pozyskanych dokumentach w granicach wyznaczonych oświadczeniami majątkowymi osoby publicznej. W śledztwie możliwości badania są praktycznie nieograniczone – informuje nas osoba znająca kulisy sprawy. I zaznacza: – Analiza majątku jest prowadzona bardzo szeroko, i od nowa. Obejmuje całą rodzinę pana Banasia – dodaje nasz rozmówca.
CBA w półrocznej kontroli sprawdzało m.in. tylko przepływy finansowe na rachunkach Banasia i jego żony (małżonkowie wyrazili zgodę na pozyskanie danych z banków i przelewów środków z ostatnich czterech lat), ale nie mogło badać głęboko, np. darowizn dla dzieci, czy śledzić korespondencji mailowej i SMS-owej Banasia i jego syna Jakuba, który m.in. znalazł dzierżawców krakowskiej kamienicy, a potem na nieruchomość ojca wziął wielomilionowy kredyt (spłacony szybko ze sprzedaży kamienicy).
Teraz, ze względu m.in. na postawione przez CBA sugestie o ukrywaniu majątku i praniu pieniędzy przez Mariana Banasia, służby mają co robić. Według naszych informacji badają szeroko rodzinne przepływy i interesy. To m.in. z tego powodu CBA w lutym zabrało laptop i telefon syna prezesa NIK. Śledczy analizują także billingi z połączeń telefonicznych i kontaktów rodziny Banasiów – w tym, do kogo dzwonił Janusz K. podczas słynnej rozmowy nagranej ukrytą kamerą przez dziennikarza „Superwizjera". Jest prawdopodobne, że nie był to Marian Banaś.
Inwigilacja prezesa?
Mieszanie rodziny w kłopoty prezesa NIK nie podoba się samemu zainteresowanemu.