Zasada, że dziura w finansach państwa nie może być większa niż 3 proc. PKB, została zawieszona przez przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen 20 marca. Na ostatnim posiedzeniu ministrów finansów strefy euro przewodniczący Paolo Gentiloni nie chciał powiedzieć, kiedy możliwy będzie powrót do dawnych regulacji. Druga fala pandemii zbiera coraz większe żniwo w Unii i rządy znów uruchomiły szeroki strumień subwencji publicznych, byle powstrzymać załamanie gospodarki.
Teraz okazuje się jednak, że do dawnych zasad w ogóle może nie być powrotu.
– Nie da się powrócić do Paktu (Stabilności i Rozwoju – przyp. red.) Z pewnością potrzebne są jakieś regulacje budżetowe, ale nie te, które mieliśmy do tej pory – powiedział niedawno AFP minister ds. europejskich Francji Clément Beaune.
Prezydent Emmanuel Macron obiecał, że za jego rządów Paryż będzie wreszcie przestrzegał zobowiązań podjętych w chwili przyjmowania euro. Udało mu się to tylko raz. W tej chwili zmagający się z pandemią kraj jest od tego niezwykle daleko. W ubiegłym tygodniu rząd przedstawił kolejny plan pobudzenia gospodarki wart 100 mld euro. Wcześniej przyjęto już podobny fundusz 450 mld euro. Po części z tego powodu deficyt budżetowy kraju osiągnie jednak w tym roku 10,5 proc., a dług publiczny przekroczy 110 proc. PKB wobec limitu 60 proc. PKB, jaki zapisano w Traktacie z Maastricht. Powrót do dawnych rygorów musiałby oznaczać radykalne ograniczenie wydatków u progu wyborów prezydenckich w maju 2022 r. Emmanuel Macron nie może sobie na to pozwolić.
To jednak nie tylko problem Francji. W Hiszpanii władze przewidują, że dług osiągnie pod koniec roku 115 proc. PKB, najwięcej od przywrócenia demokracji 42 lata temu. Załamanie finansów państwa może jednak się jeszcze bardziej pogłębić, jeśli z powodu drugiej fali pandemii nie dojdzie do odbicia gospodarki pod koniec roku, jak prognozowali ekonomiści.