Stankiewicz: Bruksela burzy kompromis

Władza i opozycja rozmawiały o zakończeniu sporu wokół TK. Sejmowa awantura może jednak zaszkodzić.

Aktualizacja: 22.05.2016 20:10 Publikacja: 22.05.2016 18:51

Beata Szydło w piątek w Sejmie mówiła, że KE nie szanuje wyników wyborów i chce Polakom narzucić swó

Beata Szydło w piątek w Sejmie mówiła, że KE nie szanuje wyników wyborów i chce Polakom narzucić swój dyktat

Foto: PAP

W trwającym od pół roku sporze o Trybunał Konstytucyjny sporo jest spektaklu. Ale od co najmniej kilku tygodni sytuacja zmieniła się o tyle, że prowadząc taką wojnę pod publiczkę, władza i opozycja rozpoczęły równocześnie poufne negocjacje w sprawie trybunalskiego kompromisu. Rządzące PiS było gotowe na daleko idące ustępstwa, także takie, które były ważne dla opozycji – w tym stopniowe wprowadzanie w skład TK trójki sędziów wybranych pod koniec rządów Platformy, których dotąd nie chce zaprzysiąc prezydent. W grę wchodziło nawet wydrukowanie nieopublikowanych dotąd orzeczeń TK.

Sugestie takich ustępstw Jarosław Kaczyński sączył do swego elektoratu w kilku ostatnich dniach. Sędziowie? – Jesteśmy gotowi do tego, aby trójka, która nie jest w tej chwili sędziami TK, została sędziami na mocy ponownego wyboru. Przy czym to nie jest element rozwiązań prawnych, ale politycznego kompromisu – mówił w minionym tygodniu prezes PiS, starając się płynnie łączyć twardą partyjną linię z gotowością do ustępstw. Druk orzeczeń? Podobna płynność: – Po uchwaleniu nowej ustawy taka publikacja będzie miała walor aktu historycznego – mówił.

Skąd taka nagła skłonność PiS do kompromisu czy wręcz kapitulacji? Bo rząd dostał kanałami dyplomatycznymi ostrzeżenie z Brukseli, że Komisja Europejska traci cierpliwość i jest gotowa przejść do kolejnego etapu postępowania kontrolnego dotyczącego sytuacji w Polsce.

To było jasne pokazanie rządowi i PiS, że Bruksela bezbłędnie odczytuje dotychczasowe intencje Jarosława Kaczyńskiego – pozorowanie rozmów z opozycją, by doczekać do końca roku, gdy skończy się kadencja prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego i jego następca z nadania PiS zakończy spór według oczekiwań władzy.

Drugi etap brukselskiej kontroli byłby dla PiS i bolesny, i upokarzający, i kosztowny politycznie. Bo Komisja Europejska przygotowałaby jasną instrukcję tego, co Kaczyński ma zrobić i w jakim terminie. W razie odmowy na stole rokowań znalazłaby się groźba nałożenia sankcji na Polskę – nawet jeśli mało realistyczna, to uderzająca w reputację naszego kraju i jego gospodarcze ratingi.

Ważną rolę w dojrzewaniu obu stron do kompromisu miała wolta PSL. Ludowcy dotąd jednoznacznie stali po stronie liberałów z PO i Nowoczesnej. Weszli nawet w skład koalicji antypisowskiej, którą stworzył Komitet Obrony Demokracji. Szybko jednak uznali, że im się to nie opłaca, i zaczęli grać na porozumienie z PiS. Dlatego też lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz pojawił się w minionym tygodniu na spotkaniu z Kaczyńskim w sprawie Trybunału jako jedyny lider sejmowej opozycji. Platforma i Nowoczesna przyjęły to z niezadowoleniem, ale PSL osiągnął to, co chciał – stał się istotny w negocjacjach między władzą a opozycją.

Paradoks polega na tym, że kruchą szansę na kompromis zburzyła Komisja Europejska. Choć zdawała sobie sprawę z delikatnych negocjacji między władzą a opozycją, niespodziewanie postawiła rządowi ultimatum: jeśli do poniedziałku sytuacja nie zostanie unormowana, ruszy kolejny etap postępowania kontrolnego w sprawie naruszania demokracji w Polsce.

Rząd czuje się oszukany, bo dzień przed ultimatum premier Beata Szydło rozmawiała z wiceszefem Komisji Europejskiej Fransem Timmermansem, który nie uprzedził jej o planowanym zaostrzeniu kursu przez Brukselę.

To był kamyk, który uruchomił lawinę. Podczas urządzonej ad hoc awantury w Sejmie premier Beata Szydło brutalnie zaatakowała Brukselę. Uznała, że Komisja Europejska nie szanuje wyników wyborów, polskiej tradycji i chce Polakom narzucić swój dyktat. Z kolei opozycji dostało się za to, że nie jest wystarczająco patriotyczna i podważa naszą suwerenność. Pani premier nie oszczędziła nawet PSL, czym znów popchnęła ludowców w ramiona liberałów. Po piątkowej debacie porozumienie w sprawie Trybunału stało się znacznie trudniejsze.

W trwającym od pół roku sporze o Trybunał Konstytucyjny sporo jest spektaklu. Ale od co najmniej kilku tygodni sytuacja zmieniła się o tyle, że prowadząc taką wojnę pod publiczkę, władza i opozycja rozpoczęły równocześnie poufne negocjacje w sprawie trybunalskiego kompromisu. Rządzące PiS było gotowe na daleko idące ustępstwa, także takie, które były ważne dla opozycji – w tym stopniowe wprowadzanie w skład TK trójki sędziów wybranych pod koniec rządów Platformy, których dotąd nie chce zaprzysiąc prezydent. W grę wchodziło nawet wydrukowanie nieopublikowanych dotąd orzeczeń TK.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
"To nie jest prawda". Bosak odpowiada na zarzut ambasadora Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Wybory samorządowe 2024. Kto wygra w Krakowie? Nowy sondaż wskazuje na rolę wyborców PiS
Polityka
Małgorzata Wassermann poparła pośrednio kandydata PO w Krakowie
Polityka
Jarosław Kaczyński odwołuje swoją przyjaciółkę z zarządu "Srebrnej"
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Wybory 2024. Kto wygra drugie tury?