Rzeczpospolita: Jest Pan z okolic Puszczy Białowieskiej. Czy rzeczywiście dochodzi do jej wycinki na masową skalę, czy raczej jak twierdzi minister Szyszko, do regulacji drzewostanu i ratowania puszczy przed kornikiem drukarzem?
Włodzimierz Cimoszewicz: Słynna walka z kornikiem to propaganda. Mieszkam tu od dawna i w ostatnich latach nie widziałem, żeby z kornikiem walczono. Teraz ścina się martwe świerki przy drogach, co da się zaakceptować, zwłaszcza jeśli te drzewa pozostają na miejscu i odgrywają swoją naturalną rolę w środowisku jako element wzbogacający jego bioróżnorodność. Jednak tnie się sporo innych gatunków drzew i to trudno zaakceptować. Spór dotyczy tego, czy puszcza ma pozostać lasem w dużej części naturalnym, czy ma być fabryka drewna.
Dlaczego Jan Szyszko chce wykreślenia Puszczy Białowieskiej z UNESCO?
Puszcza jest wpisana na listę światowego dziedzictwa przyrody. Tymczasem minister środowiska uważa, że jest dziełem rąk ludzkich a nie przyrody i może być uznana jedynie za dziedzictwo kultury. W przypadku profesora nauk leśnych ta skala ignorancji wywołuje zażenowanie. To prawda, że w wielu fragmentach puszcza nosi ślady ludzkiej dewastacji. Miało to miejsce w ciągu ostatnich stu lat. Wcześniej ludzka obecność i działalność na jej terenie była sporadyczna. Na szczęście są tu nadal obszary nie tknięte ludzką ręką.
Komisja Europejska przechodzi do drugiego etapu prowadzonej od 2016 r. procedury przeciwko Polsce w związku z decyzją o zwiększonej wycince w Puszczy Białowieskiej. Jak się skończy sprawa wycinki drzew, gdzie prawo jest zmieniane bardzo wolno, a samorządowcy każdej barwy politycznej korzystają z Lex Szyszko?