Zdania w rządzie są podzielone. Jak wynika z doniesień niemieckich mediów pani kanclerz zastanawia się, czy nie uczynić zadość żądaniom Ankary, aby postawić Böhmermanna przed sądem. Odpowiedni paragraf jest w postaci art. 103 KK, który przewiduje do trzech lat więzienia lub karę grzywny za obrazę zagranicznej głowy państwa. Jednak po stronie satyryka staje coraz więcej obrońców, argumentując, że ingerencja rządu w całą sprawę oznaczałaby naruszenie zasady wolności wypowiedzi.

W samym rządzie są różne opinie i jak pisze tygodnik „Spiegel" szef niemieckiego MSZ Frank-Walter Steinmeier (SPD) jest przeciwny takiemu potraktowaniu satyryka. Pani kanclerz stara się usilnie wypracować porozumienie w tej sprawie z szefami partii tworzących koalicję, a więc SPD i bawarskiej CSU. Jak na razie bez skutku. Sama jest oburzona wierszykiem Böhmermanna.

Sprawa jest poważna, gdyż odmowa współpracy z prezydentem Erdoganem skończyć się może dla Niemiec tragicznie. Jak pisze „ Süddeutsche Zeitung" nie sposób wykluczyć, że Turcja zerwać może porozumienie na temat imigrantów zawarte niedawno z UE. A to oznaczałoby setki tysięcy nowych imigrantów w Europie, na początek w Grecji, a w konsekwencji w Niemczech. Sam prezydent Erdogan złożył już doniesienie o przestępstwie w niemieckiej prokuraturze i oczekuje podobnego kroku ze strony niemieckiego rządu.

Art . 103 KK jest w Niemczech nazywany często paragrafem szacha. A to dlatego, że w 1964 roku szach Iranu Reza Pahlavi poczuł się dotknięty fotomontażem w „Kölner Stadt-Anzeiger " i sprawa trafiła do sądu. Kilku dziennikarzy zapłaciło kary grzywny. Artykuł nie znalazł jednak zastosowania w szeregu innych spraw, kiedy zagraniczne głowy państwa mogły się poczuć obrażone. Jak na przykład prezydent Władimir Putin, którego w czasie targów w Hanowerze w 2013 roku powitały aktywistki grupy "Femen". Jedna z nich prezentowała na gołych piersiach napis: "Fuck Dictator".