Reklama

USA nie zamierzają tolerować współpracy Turcji z Rosją

Ankara upiera się przy nabyciu rosyjskich systemów rakietowych S-400, co wywołuje kolejny konflikt z Waszyngtonem. Turcy nie chcą już amerykańskich patriotów.

Aktualizacja: 07.04.2019 14:42 Publikacja: 04.04.2019 18:25

USA nie zamierzają tolerować współpracy Turcji z Rosją

Foto: AFP

Czasy dobrych relacji amerykańsko-tureckich należą już dawno do przeszłości. Kolejny kryzys ujawnił się z całą ostrością w czasie waszyngtońskich uroczystości 70-lecia NATO. Tym razem chodzi o decyzję kupna przez Turcję nowoczesnego rosyjskiego systemu obrony rakietowej S-400.

– Nie będziemy stać bezczynnie, podczas gdy sojusznicy z NATO kupują broń od naszych przeciwników, co zagraża spójności naszego sojuszu – oznajmił wiceprezydent Mike Pence w środę na Twitterze. Odpowiedź ze strony tureckiej była natychmiastowa: – Umowa w sprawie S-400 została zawarta i nie wycofamy się z niej – zapowiedział w środę Mevlüt Çavusoglu, szef tureckiej dyplomacji w Waszyngtonie. Dwa dni wcześniej Amerykanie wstrzymali dostawy sprzętu szkoleniowego do samolotów F-35, których całą setkę zamierza nabyć Turcja. Ma obecnie dwie takie maszyny. Wstrzymanie współpracy w ramach programu F-35 Amerykanie tłumaczą tym, że funkcjonowanie rosyjskiego systemu antyrakietowego w Turcji wymagałoby współdziałania z myśliwcami, co grozi ujawnieniem zastrzeżonych danych technicznych. Mogłyby zostać wykorzystane do usprawnienia rosyjskich systemów, które są największym zagrożeniem dla F-35. W dodatku S-400 nie jest kompatybilny z żadnym z systemów NATO.

Waszyngton zaproponował równocześnie Turcji sprzedaż amerykańskich systemów Patriot. Takiej broni Turcja nie miała i w najgorszej fazie kryzysu syryjskiego tureckie niebo chroniły patrioty z USA, Niemiec, Hiszpanii i Holandii. Zostały jednak wycofane w atmosferze nieporozumień z gospodarzami, a administracja Obamy zwlekała ze zgodą na sprzedaż Ankarze patriotów.

W czasie prezydentury Trumpa o poprawie relacji z Turcją nie było mowy.

Umacniał się za to swego rodzaju nieformalny sojusz z Rosją. Zwłaszcza po pojednaniu, jakie nastąpiło po zestrzeleniu przez Turków rosyjskiego bombowca pod koniec 2015 roku. Rosja zareagowała zerwaniem wtedy wszelkich więzi w Turcją, wycofując się z planów budowy gazociągu Turkish Stream. Po kilku miesiącach prezydent Erdogan udał się do Canossy, czyli do Moskwy i relacje uległy odmrożeniu. Pierwsza nitka Turkish Stream została uruchomiona jesienią ubiegłego roku. W budowie jest druga.

Reklama
Reklama

Ankara uczestniczy w rosyjskich inicjatywach w Syrii, mimo iż w początkach wojny w Syrii Turcja opowiadała się za pozbawieniem władzy prezydenta Asada.

– Współpracujemy z Rosją, co jednak nie znaczy, że podważamy wagę sojuszu oraz że zgadzamy się z Rosją we wszystkim. Nasza polityka zagraniczna nie uległa zmianie – tłumaczył w Waszyngtonie minister Çavusoglu. Ostrzegł także Waszyngton, by nie stawiał Turcji przed wyborem między Rosją a USA.

– To USA powinny dokonać wyboru. Czy chcą być sprzymierzeńcem Turcji, czy też zaryzykować naszą przyjaźń, sprzymierzając się z terrorystami – napisał na Twitterze wiceprezydent Turcji Fuat Oktay. Terrorystami, których miał na myśli, są kurdyjscy bojownicy YPG w Syrii, którą to organizację w Ankarze traktuje się jak filię tureckiej Kurdyjskiej Partii Pracy (PKK) walczącej o niezależność terenów zamieszkanych przez Kurdów.

Ankara jest w stanie zaakceptować wiele amerykańskich działań w Syrii, lecz nie jest w stanie zrozumieć współpracy USA z Kurdami z YPG. Ich finanse i uzbrojenie pochodzą z USA. Na obszarze ich działania w pasie po syryjskiej stronie granicy z Turcją działają w ścisłej współpracy z dwoma tysiącami amerykańskich żołnierzy sił specjalnych, zwalczając przede wszystkim samozwańczy kalifat ISIS. Turcja obawia się powstania w tych rejonach quasi-państwa kurdyjskiego po zapowiedzianym wycofaniu się Amerykanów. Ci z kolei mają uzasadnione obawy, że po ich odjeździe turecka armia rozprawi się z ich wiernymi sojusznikami z YPG. Dlatego na miejscu pozostanie na dłużej 200 amerykańskich żołnierzy, gwarantując bezpieczeństwo Kurdom. Dla Ankary to afront.

Trwa też konflikt w sprawie Fethullaha Gülena, tureckiego kaznodziei mieszkającego w USA. Turcja domaga się bezskutecznie jego ekstradycji, twierdząc, że stał za nieudanym puczem wojskowym w 2016 r.

Ankara starała się też bez powodzenia wykorzystać sprawę zamordowanego w saudyjskim konsulacie w Stambule Dżamala Chaszukdżiego do wzmocnienia swej pozycji w relacjach z Waszyngtonem.

Reklama
Reklama

Obecnie zaostrzenie konfliktu w wyniku kupna S-400 wychodzi poza ramy relacji dwustronnych, jako że Turcja dysponuje drugą co do wielkości armią w NATO. Wiceprezydent Pence wzywa więc Turcję, aby dokonała właściwego wyboru i pozostała członkiem najbardziej skutecznego sojuszu militarnego w historii i nie odrzucała amerykańskiej oferty w sprawie patriotów.

Polityka
Giorgia Meloni o nowej strategii USA: Mogę tylko powiedzieć: dzień dobry, Europo
Polityka
Prezydent Zełenski przyleci do Polski. Potwierdził datę wizyty
Polityka
Dlaczego Trump chce obalić Maduro? Ekspert wskazuje na mieszankę dwóch spraw
Polityka
Dwóch żołnierzy USA nie żyje po ataku w Syrii. Trump zapowiada „bardzo poważny odwet”
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Polityka
Aleś Bialacki po uwolnieniu: Uczucie wolności jest nie do końca zrozumiałe
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama