Chiński prezydent Xi Jinping wybrał Włochy, Francję i Monako na cele swojego europejskiego tournee na dwa tygodnie przed szczytem UE–Chiny w Brukseli. Decyzja nie była przypadkowa.
Włochy jako pierwszy z krajów grupy G7 zgłosiły akces do Nowego Jedwabnego Szlaku, czyli Inicjatywy Pasa i Szlaku. Budzi ona coraz więcej wątpliwości na Zachodzie, bo okazała się projektem wspierania chińskich firm, uprzywilejowanych w przetargach publicznych. Monako z kolei na swoim miniaturowym terytorium chce oddać technologię 5G w ręce chińskiego koncernu Huawei. To też kontrowersyjna decyzja, coraz więcej państw europejskich rozważa wyłączenie Huawei z przetargów na 5G ze względów bezpieczeństwa.
Natomiast wtorkowa wizyta w Paryżu miała oczywiste uzasadnienie biznesowe, ale też jest dobrze wykalkulowana politycznie. Bo z jednej strony Francja korzysta z możliwości, jakie daje gigantyczny rynek chiński, czego dowodem jest ogłoszona właśnie przy okazji wizyty Xi transakcja zakupu 300 samolotów Airbusa za kwotę nawet 35 mld euro (dokładna suma nie jest ujawniana).
Z drugiej natomiast prezydent Emmanuel Macron jest liderem zmiany myślenia o Chinach w Europie.
Po latach zachłyśnięcia się okazjami do robienia biznesu i otwarcia na chińskie inwestycje – w nadziei na rynkową przemianę Państwa Środka – Europa zdała sobie sprawę, że związek z Chinami to nie równorzędne partnerstwo. I choć docenia przywiązanie Pekinu do idei porządku międzynarodowego opartego na instytucjach i umowach wielostronnych, co szczególnie cenne w czasach Donalda Trumpa, to jednak zaczyna naciskać na większe otwarcie chińskiego rynku.