Badanie IBRiS przeprowadzone 1–2 marca, czyli po tygodniu, w którym dominował temat rozdętych wydatków rządowych, pokazuje spadek poparcia dla Zjednoczonej Prawicy, która uzyskuje 39,4 proc. W porównaniu z analogicznym sondażu z początku lutego tego roku, to spadek o 3,3 pkt proc.
Na kryzysie zyskuje za to opozycja. Platforma ma 22,5 proc. (wzrost o 2,5 pkt proc.). O tyle samo wzmacnia się pozycja SLD, które wyrasta po serii podobnych sondaży na trzecią siłę opozycyjną. Sojusz, mimo nieobecności w parlamencie, zbliża się do 10 proc. i ma teraz 9,7 proc. Niewielki wzrost (o 1,1 pkt proc.) notuje też Kukiz'15, który w ostatnich dwóch latach bardzo mocno akcentuje takie kwestie, jak np. likwidacja gabinetów politycznych. Ruch Pawła Kukiza ma 6,8 proc.
Do Sejmu trafiliby też ludowcy i Nowoczesna, z wynikami odpowiednio 5,2 proc. i 5 proc. Poparcie dla tych partii nieznacznie spadło w porównaniu z lutym. – Sytuacja jest praktycznie taka, jak w wyborach w 2105 roku. Bardzo wiele musiało się stać, by nic się nie zmieniło. Ale od miesiąca PiS jest w stałej defensywie, gasi pożary, które samo wywołuje. Straciło to, co miało przez dwa lata, czyli narzucanie agendy – komentuje wyniki sondażu dr Marek Migalski z Uniwersytetu Śląskiego.
Próbą przejęcia inicjatywy jest niewątpliwie poniedziałkowa konferencja prasowa premiera Mateusza Morawieckiego i deklaracje dotyczące redukcji liczby wiceministrów, cięć w gabinetach politycznych, likwidacji nagród i premii. Szef rządu zapowiedział też zmniejszenie lub likwidację kart kredytowych oraz ogólne „odchudzenia administracji", w tym gabinetów politycznych. W ciągu dwóch, trzech miesięcy liczba wiceministrów ma spaść o 20–25 proc. Jak podkreślał premier, całość zmian ma przynieść ok. 20 mln złotych oszczędności.