Hiszpania ratuje honor Zachodu

Król Filip VI będzie jedynym przywódcą dużego kraju Zachodu, który weźmie udział zarówno w uroczystościach w Yad Vashem, jak w Auschwitz.

Aktualizacja: 23.01.2020 10:15 Publikacja: 22.01.2020 17:28

Król Filip VI

Król Filip VI

Foto: AFP

Przypadek Niemiec i Izraela jest szczególny. Dlatego prezydenci obu krajów, którzy w środę w Jerozolimie brali udział w pierwszym dniu obchodów 75. rocznicy wyzwolenia byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz, 27 stycznia przylecą jednym samolotem na uroczystości w Polsce.

Ale poza Frankiem-Walterem Steinmeierem i Reuvenem Rivlinem nikt z przywódców kluczowych państw się na to nie zdecydował. Wyjątkiem jest Hiszpania.

– To jest decyzja, którą król podjął w porozumieniu z rządem już na początku 2019 r. Filip VI zainicjował pięć lat temu szeroki program odtworzenia wspólnoty Żydów sefardyjskich, którzy zostali wygnani z Hiszpanii w 1492 r. Dlatego monarsze bardzo zależy na wspieraniu pamięci o Zagładzie – mówi „Rzeczpospolitej" Enrique Mora, dyrektor generalny hiszpańskiego MSZ.

Za inicjatywą stoi także były już szef dyplomacji Hiszpanii Josep Borrell, dziś wysoki przedstawiciel ds. zagranicznych UE. Socjalista, którego rodzina ma żydowskie korzenie, w czasie obchodów 80. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej 1 września, odbył prywatną wizytę do Treblinki.

Król Hiszpanii zwykle ogranicza się do 3–4 wizyt zagranicznych rocznie. Jego przyjazd do Auschwitz, choć nie jest organizowany w ramach wizyty dwustronnej, ma jednak także pomóc w zbliżeniu Hiszpanii i Polski. Co znaczące, decyzja o przyjeździe monarchy została podjęta, gdy premierem był już socjalista Pedro Sanchez. Bo też w Madrycie zaczyna dominować opinia, że różnice ideologiczne nie powinny uniemożliwić zbliżenia między oboma krajami.

– Polacy głosują na prawicę, bo mieli komunistyczną dyktaturę, my na lewicę, bo mieliśmy dyktaturę faszystowską. Ale po brexicie to Polska może odegrać rolę Wielkiej Brytanii, która była przeciwwagą dla francusko-niemieckiego tandemu. Decyzje Paryża i Berlina nie zawsze są korzystne dla Hiszpanii. Mamy z Warszawą wiele wspólnych interesów, m.in. obrona jednolitego rynku. Dlatego też ostatnio Hiszpania wsparła przekazanie Polsce większych funduszy na odejście od węgla. Doceniamy także bardzo jednoznaczne wsparcie polskich władz dla utrzymanie jedności Hiszpanii w obliczy kryzysu katalońskiego – usłyszeliśmy w hiszpańskiej stolicy.

W środę wieczorem do Jerozolimy przyleciał prezydent Włoch Sergio Mattarella, ale wciąż nie było wiadomo, kto będzie reprezentował republikę cztery dni później w Auschwitz. Z Francji przyjedzie premier Edouard Philippe, ale nie prezydent Macron, który poleciał do Izraela. Jest tam też książę Karol, który jednak do Polski pośle tylko swoją żonę, Kamilę. Do Polski nie przyleci też w drodze z Izraela wiceprezydent Mike Pence. Amerykę ma reprezentować sekretarz skarbu Steven Mnuchin.

Mimo wszystko w Auschwitz niektóre mniejsze kraje będą reprezentowane na najwyższym możliwym szczeblu. W szczególności królowi Niderlandów będzie towarzyszył premier Mark Rutte, a królowi Belgii Filipowi premier Sophie Wilmes.

Po odmowie wystąpienia w Yad Vashem prezydenta Dudy w Izraelu rozgorzała dyskusja, kto był odpowiedzialny za ustaleniu programu, zgodnie z którym w czasie głównych uroczystości w czwartek poza prezydentami Izraela, Niemiec i Rosji oraz wiceprezydentem USA, do zebrania głosu uzyskał prawo prezydent Francji i książę Karol. Decyzje miały zapaść w niejasnych okolicznościach, w trójkącie: urząd izraelskiego prezydenta, fundacja Yad Vashem oraz Europejski Kongres Żydów – mało rozpoznawalna organizacja kontrolowana przez powiązanego z Władimirem Putinem oligarchę Mosze Kantora.

Obchody w Izraelu będą jednak miały na każdym kroku znaki wskazujące, że te uroczystości powinny się odbyć w Polsce. W czwartek główne wydarzenia odbędą się na placu Getta Warszawskiego, jerozolimskiego memoriału Yad Vashem. Później delegacje złożą wieńce pod kopią pomnika ku czci bohaterów getta Nathana Rapoporta znajdującego się w polskiej stolicy.

Niespełna rok temu Warszawa gościła Konferencję Bliskowschodnią, na której Beniamin Netanjahu mógł po raz pierwszy od dziesięcioleci spotkać z przywódcami wielu arabskich krajów, przede wszystkim z Zatoki Perskiej. To była polsko-amerykańska próba budowy antyirańskiej koalicji w obronie Izraela. Dla Tel Awiwu Polska była tym bardziej cennym sojusznikiem, że żaden z dużych krajów Unii nie był gotowy także w Brukseli bronić z taką determinacją izraelskich interesów.

Ale to już przeszłość. Dziennik „Haarec" podkreśla, że gdy przyszło do wyboru między Rosją i Polską, Netanjahu postawił na tę pierwszą. Równolegle z obchodami premier ma też od środy napięty program dyplomatyczny, w szczególności związany z rozmowami z Putinem. Szef rządu spotkał się jednak także m.in. z wiceprezydentem Pence'em, szefową Izby Reprezentantów Nancy Pelosi i zięciem prezydenta Trumpa, Jaredem Kushnerem. Ameryka ma wkrótce opublikować długo oczekiwany nowy plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu.

Przypadek Niemiec i Izraela jest szczególny. Dlatego prezydenci obu krajów, którzy w środę w Jerozolimie brali udział w pierwszym dniu obchodów 75. rocznicy wyzwolenia byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz, 27 stycznia przylecą jednym samolotem na uroczystości w Polsce.

Ale poza Frankiem-Walterem Steinmeierem i Reuvenem Rivlinem nikt z przywódców kluczowych państw się na to nie zdecydował. Wyjątkiem jest Hiszpania.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Wybory do PE: Zmiany na listach PiS. Patryk Jaki wystartuje ze Śląska?
Polityka
Fogiel: Nowa władza łamanie prawo. W PiS nigdy nie było pobłażania
Polityka
Jan Strzeżek: Wybory na prezydenta Warszawy już się rozstrzygnęły
Polityka
Dlaczego ABW zasłoniło kamery monitoringu w domach Ziobry? Siemoniak wyjaśnia
Polityka
Adrian Zandberg o Szymonie Hołowni: Przekonał się na czym polega "efekt Streisand"