– Jesteśmy częścią prawosławnego świata, którym jest Rosyjska Cerkiew Prawosławna. Nie dążymy do jakiejś niezrozumiałej autonomii i samodzielności, lecz szczerze powiem – będziemy rozmawiać na ten temat podczas spotkania z duchownymi. Cerkiew powinna się rozwijać – zwrócił się do białoruskich prawosławnych z okazji świąt Bożego Narodzenia Aleksander Łukaszenko. – Wszyscy w Cerkwi powinni rozumieć, że Cerkiew działa w suwerennym i niepodległym państwie – konkludował.
W ten sposób znany ze swoich dwuznacznych wypowiedzi białoruski prezydent zasugerował prawosławnym duchownym, że Białoruska Cerkiew Prawosławna, mimo że należy do moskiewskiego patriarchatu, w pierwszej kolejności jest Cerkwią niezależnego kraju. Mówił także o większej integracji Cerkwi z państwem białoruskim.
Nieco inny punkt widzenia ma zwierzchnik Białoruskiej Cerkwi Prawosławnej metropolita Paweł, który w 2013 roku decyzją Moskwy został wysłany do Mińska z rosyjskiego Riazania i zastąpił białoruskiego egzarchę Filareta. W swoim świątecznym przemówieniu mówił o „wspólnej historycznej drodze narodów Rusi".
– Metropolita Paweł jest bardziej upolityczniony i pozwala sobie wypowiadać się w sprawach, w których nie wypowiadał się metropolita Filaret. Deklaruje swoje antyzachodnie poglądy i twierdzi, że w Stanach Zjednoczonych już nie ma chrześcijaństwa – mówi „Rz" znany białoruski politolog Waler Karbalewicz.
Jednak poglądy metropolity nie są najważniejszym problemem białoruskiego przywódcy. Od ponad 20 lat na czele Białoruskiej Cerkwi Prawosławnej stoją rdzenni Rosjanie mianowani przez Moskwę. Mimo że dyskusja o tym na Białorusi trwa od lat, patriarcha moskiewski nie godzi się na to, by na czele białoruskiej Cerkwi stanął białoruski duchowny. Biorąc pod uwagę to, że ponad 85 proc. Białorusinów wyznaje prawosławie, wpływ Rosyjskiej Cerkwi na białoruskie społeczeństwo jest przeogromny.