W wariancie, w którym opozycja startuje osobno, Prawo i Sprawiedliwość uzyskałoby 29 proc. poparcia, co pozwoliłoby na wprowadzenie do Sejmu 172 posłów. Po 20 proc. uzyskały Polska 2050 i Koalicja Obywatelska, a po 10 proc. - Lewica i Konfederacja. Polskie Stronnictwo Ludowe z 4 procentami znalazłoby się pod progiem wyborczym i nie uczestniczyłoby w podziale mandatów. Ugrupowanie Szymona Hołowni miałoby 107 posłów, KO - 96, Konfederacja - 43 a Lewica - 41. Łącznie trzy partie opozycyjne (bez Konfederacji) miałyby większość 244 mandatów.
W przypadku, gdyby Polska 2050, KO, Lewica i PSL wystawiły wspólną listę, uzyskałaby ona 57 proc. głosów. Przy 29-proc. poparciu dla PiS i 10-proc. dla Konfederacji koalicjanci mieliby aż 280 głosów, czyli większość pozwalającą na odrzucanie potencjalnych wet prezydenta Andrzeja Dudy (276). Prawo i Sprawiedliwość miałoby w tym wariancie 140 posłów a Konfederacja - 39.
Portal oko.press zauważa, że Prawo i Sprawiedliwość przegrywa w sondażu ze wspólną listą czterech ugrupowań opozycyjnych w każdej grupie wiekowej i każdej grupie osób, zależnej od miejsca zamieszkania.
Przeliczeń wyników wyborczych na liczbę mandatów dokonał dla oko.press analityk Leszek Kraszyna. Zastrzegł on, że prognoza w przypadku wspólnej listy czterech ugrupowań jest mniej precyzyjne, ponieważ „tak dużej Koalicji prodemokratycznej nie ma precedensu”. Modelowania dokonał korzystając m.in. z wyników Rafała Trzaskowskiego i Szymona Hołowni w I turze wyborów prezydenckich 2020.
„Razem możemy więcej. Możemy zmienić Polskę naprawdę. I żaden hamulcowy w Pałacu nie stanie nam na drodze. Ustalmy priorytety i wygrajmy” - skomentował wyniki sondażu Cezary Tomczyk, przewodniczący klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej. „Polityka to sztuka kompromisów służących obywatelom” - podkreślił z kolei Marcin Kierwiński.