Richard Gere przyjechał do Polski na zaproszenie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i festiwalu Watch Docs. W biurze RPO spotkał się z kilkudziesięcioma przedstawicielami polskich NGO-sów.
Podczas spotkania, które odbyło się pod hasłem „Współczesne wyzwania dla ochrony praw człowieka” mówił m.in. o konieczności zaangażowania się w działania, jeśli zależy nam na zmianie świata, w którym żyjemy.
- Demokracja to nie tylko wybory. Działa tylko wtedy, kiedy ludzie są aktywni, zabierają głos, poświęcają się, podejmują działania - mówił Gere. Dodał, że obecnie Stany Zjednoczone maja prezydenta, który wciągu trzech lat swoich rządów ani razu nie wspomniał o prawach człowieka.
Aktor mówił także o dramacie uchodźców i tłumaczył, że to nie oni są zagrożeniem dla świata, tylko Chiny. Zwrócił uwagę, że w związku z obawami związanymi z tym państwem zmieniło się podejście do praw człowieka. Jak mówił, państwa i firmy samoograniczają się pod tym względem, by nie narazić się Pekinowi.
Gere interesował się sytuacją w Polsce, która, jak przyznał, dotąd była dla niego "czarną plamą". Pytał m.in. o oczekiwany wyrok TSUE ws. polskich sądów.