Czy to jest możliwe by ktokolwiek poza użytkownikiem dostał się do zapisów czatów na zaszyfrowanych komunikatorach jak WhatsApp czy Signal? Sędziowska hejerka MałaEmil twierdzi, że z tzw. chmury, gdzie trzymała zapisy swoich czatów zniknęły m.in. te z wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem. Katowicka prokuratura która w marcu przejęła jej laptop, tablet, dwa telefony komórkowe do sprawy o stalking wobec sędziego Arkadiusza Cichockiego stanowczo dementuje by coś usuwała z kont i czatów kobiety - biegłym nie udało się bowiem złamać zabezpieczeń w urządzeniach. Kto ma rację?
Czytaj także: Emi się prezesowi urwała
Rozmowy na komunikatorach są przechowywane pomiędzy osobami, które ze sobą rozmawiają. Nikt z zewnątrz nie ma do nich dostępu. To nie jest tak, że ktoś inny może się zalogować i skasować bez wiedzy użytkowników. Natomiast w przypadku Signala nie można w ogóle skasować wiadomości po obu stronach - tylko u siebie. Ten komunikator dopuszcza także tzw. znikające wiadomości - wtedy znikają po obu stronach np. po godzinie od wysłania. Ale taką opcję trzeba ustawić wcześniej.
A jak to wygląda w przypadku WhatsApp?
W ciągu jednej godziny - można usunąć zapis wiadomości po obu stronach - może to jednak zrobić tylko nadawca, ale nie odbiorca. Po tym czasie odbiorca czyjejś wiadomości może ją skasować tylko u siebie - ale u nadawcy ta wiadomość zostaje. W Signalu możemy zainstalować opcję, że wiadomość automatycznie znika po czasie. W WhatsAppie nie ma takiej możliwości.