To miał być - jak pisała "Rzeczpospolita" - moment pewnego resetu kampanii wyborczej i pokazanie, że PiS jest sprawczy i wiarygodny w sferze międzynarodowej. - Na szczęście częściowym resetem kampanii była już sytuacja z Czajką - przyznaje nasz rozmówca.  Odwołanie wizyty to kolejny element chaotycznego pod względem politycznym ostatniego tygodnia wakacji. 

Jak wynika z naszych rozmów politycy PiS uznają, że Trump obawiał się o optykę podróży do Europy w sytuacji, gdy Floryda przygotowuje się na uderzenie huraganu Dorian. Oficjalnie Kancelaria Prezydenta używa określenia, że wizyta została tylko "przełożona". Ale nasi rozmówcy zdają sobie sprawę z tego, że podobny splot okoliczności - 80. rocznica wybuchu II WŚ i jednocześnie początek nowego etapu kampanii wyborczej - już się nie powtórzy. Stąd poczucie zawodu. Zwłaszcza, że jeszcze wczoraj do późnego popołudnia trwały intensywne rozmowy na temat scenariusza wizyty.

Politycy PiS z którymi rozmawialiśmy nie podejrzewają, że jej odwołanie ma jakiekolwiek drugie dno. - To byłoby absurdalne. Skala przygotowań i wysiłek logistyczny Amerykanów na to nie wskazują - twierdzi nasz dobrze poinformowany rozmówca z PiS. Opozycja lansuje już teorie, że powodem odwołania wizyty było coś zupełnie innego.

W tej sytuacji rośnie znaczenie konwencji programowej PiS planowanej na początek września. Dla obozu władzy bez wizyty Donalda Trumpa ta konwencja to kolejna szansa na rozpoczęcie nowego etapu kampanii.