Według zmienionej ordynacji wyborczej wybory do PE będą odbywać się w okręgach co najmniej trzymandatowych. W praktyce oznacza to, że - według wyliczeń w oparciu o wyniki poprzednich wyborów do PE - mandat w wyborach z 2019 roku będą mogły uzyskać partie, które przekroczą próg 13-15 proc. w wyborach. To z kolei faworyzuje największe partie na polskiej scenie politycznej - PiS i PO. Zmiany ostro krytykuje opozycja.
Przeczytaj: Paweł Kukiz: Jadą po bandzie. Ta neokomuna musi upaść
Ustawa została przyjęta przez Sejm i Senat, obecnie czeka na podpis prezydenta.
W piątek o weto zaapelowali do Andrzeja Dudy: Kukiz’15, Polskie Stronnictwo Ludowe, Partia Razem i Prawica RP. Ugrupowania te, z inicjatywy Klubu Jagiellońskiego, wystąpiły z listem otwartym, w którym punktują wady nowej ordynacji.
Przeczytaj: Kukiz’15, PSL, Razem i Prawica RP wspólnie apelują do prezydenta o weto
Przeciwko nowej ordynacji głośno protestuje też Marek Jurek. Zdaniem europosła ma "ona sprowadzić życie publiczne do partyjnej gry, zniechęcając Polaków do działalności publicznej". "PiS w 2003 głosił, że Polacy w Parlamencie Europejskim mają być przedstawicielami Polski, więc kraj powinien być jednym okręgiem wyborczym, tak jak w dziesięciu państwach starej Unii. Cóż się zmieniło? Czyimi dziś mają być przedstawicielami? Partyjnej centrali?" - pytał eurodeputowany na swoim koncie na Twitterze.
W środę w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Jurek ocenił, że "cel" nowej ordynacji jest jeden: "ubezwłasnowolnienie opinii prawicowej, w tym katolickiej". - PiS całkowicie świadomie chce wzmocnić Platformę, żeby - mówiąc językiem brydżowym - ustawić prawicowych wyborców wobec przymusu: jak nie my to oni, nie ma innej alternatywy. To bardzo gorszące, bo władza, która opowiada, że chce słuchać ludzi, próbuje odebrać im samodzielny głos - stwierdził.