Koalicja: Angela Merkel kusi Schulza

Pomysł SPD, by zamiast przedłużać wielką koalicję z CDU, nawiązać z nią współpracę, nie ma szans.

Aktualizacja: 15.12.2017 14:08 Publikacja: 14.12.2017 17:24

Angela Merkel, kanclerz rządu przejściowego, szuka wyjścia z politycznego pata

Angela Merkel, kanclerz rządu przejściowego, szuka wyjścia z politycznego pata

Foto: AFP

Po wrześniowych wyborach zapowiadało się, że przed Bożym Narodzeniem Bundestag będzie głosował nad wotum zaufania dla Angeli Merkel i koalicji zwanej Jamajką (CDU/CSU, Zieloni i liberalna FDP). Ten projekt jednak upadł.

W tej sytuacji stabilny rząd, dysponujący większością w Bundestagu utworzyć mogą jedynie CDU/CSU oraz SPD, partie będące u władzy w poprzedniej kadencji. Ale dokładnie tego pragnęli uniknąć socjaldemokraci. Liczyli, że najbliższe lata w opozycji pomogą im odbudować partię, która fatalnie wychodziła na współpracy rządowej z ugrupowaniami chadeckimi.

Pod presją prezydenta RFN i opinii publicznej zgodzili się jednak na wstępne rozmowy z liderami CDU i CSU. Odbyły się w środę. W piątek, po konsultacjach z kierownictwem SPD szef tego ugrupowania Martin Schulz ma ogłosić, czy jest zgoda na dalsze negocjacje. Innymi słowy, czy Angela Merkel zaoferowała SPD wystarczająco wielkie koncesje.

Gdyby ta się stało, negocjacje koalicyjne rozpocząć się mogą po świętach. Poprzednia tzw. wielka koalicja (GroKo – od niemieckiego skrótu) rodziła się przez 86 dni, licząc od dnia wyborów do zaprzysiężenia nowego rządu. Jeśli tak będzie tym razem nowego gabinetu Angeli Merkel można się spodziewać w okolicach marca przyszłego roku, a więc sześć miesięcy po wyborach.

Jest to w zasadzie do przyjęcia. Nie brak krajów, w których formowanie rządu trwa jeszcze dłużej. Nie powinno to być także problemem dla UE. W końcu Angela Merkel bierze udział w obecnym szczycie UE. Wprawdzie jako szefowa rządu przejściowego, ale nikt nie ma wątpliwości, że to ona będzie reprezentować Niemcy nie tylko w najbliższych miesiącach, ale i latach. Jest szefową najsilniejszej partii i nic nie wskazuje na to, aby CDU/CSU miały przegrać przedterminowe wybory. Musiałyby się odbyć, gdyby nie udało się doprowadzić do kolejnej wielkiej koalicji.

Dowodzi to jednak, iż Niemcy nie są już krajem politycznie przewidywalnym. – Wszystko jest zapisane w gwiazdach – twierdzi konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, przekonując, że nie może być mowy o prostej kontynuacji dawnych zwyczajów politycznych.

Tymczasem wydaje się, że nie ma innego wyjścia z politycznego pata jak powrót do GroKo. Sprzeciwia się temu jednak gwałtownie młodzieżówka SPD i większość (56,5 proc.) członków partii. Za jest jedynie 27,9 proc. Niemal odwrotnie w środowisku CDU/CSU, gdzie za GroKo jest aż 61,6 proc., a przeciwko jedna czwarta.

Takie nastroje w SPD nie wróżą nic dobrego, gdyż ostateczny wynik negocjacji musi zaakceptować w referendum 432 tys. członków partii. Dlatego też karierę robi karkołomna propozycja porozumienia się z CDU/CSU na innych niż dotychczas zasadach. SPD miałaby więc torować mniejszościowy rząd Angeli Merkel, głosując w Bundestagu za projektami rządu. Zakres takiej współpracy miałoby regulować specjalne porozumienie. Byłaby to tzw. KoKo, czyli współpraca koalicyjna.

– Byłby to niebezpieczny eksperyment, niegwarantujący stabilności rządów w Niemczech, na co tak ważny w UE kraj nie może sobie pozwolić – mówi „Rzeczpospolitej” Jochen Staadt, politolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Zresztą kanclerz Merkel zapowiadała już dawno, że nie interesuje jej rząd mniejszościowy.

Takie rozwiązanie byłoby jednak idealne dla SPD, która traci regularnie wyborców od pierwszej wielkiej koalicji z 2005 roku. Obecna byłaby już trzecią i nikt nie jest w stanie zagwarantować, że nie skończyłaby się znacznie gorzej niż poprzednie.

– SPD jest jednak obecnie w lepszej sytuacji niż dawniej. Wiadomo jak bardzo zależy partiom chadeckim na utworzeniu stabilnego rządu i że gotowe są na szereg koncesji wobec socjaldemokratów – zwraca uwagę Jochen Staadt. Jego zdaniem koncepcja KoKo nie ma szans i jedynym wyjściem będzie GroKo. Ale w takim rządzie pozycja Merkel ulegnie osłabieniu. W partii ma coraz więcej przeciwników i nie wiadomo, czy dotrwa do końca obecnej kadencji. ©?

Po wrześniowych wyborach zapowiadało się, że przed Bożym Narodzeniem Bundestag będzie głosował nad wotum zaufania dla Angeli Merkel i koalicji zwanej Jamajką (CDU/CSU, Zieloni i liberalna FDP). Ten projekt jednak upadł.

W tej sytuacji stabilny rząd, dysponujący większością w Bundestagu utworzyć mogą jedynie CDU/CSU oraz SPD, partie będące u władzy w poprzedniej kadencji. Ale dokładnie tego pragnęli uniknąć socjaldemokraci. Liczyli, że najbliższe lata w opozycji pomogą im odbudować partię, która fatalnie wychodziła na współpracy rządowej z ugrupowaniami chadeckimi.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Argentyna: Javier Milei ma nadwyżkę w budżecie. I protestujących na ulicach