W tym relacje bilateralne z Polską. Jest na taką rozmowę przygotowana, ale celem jej wizyty jest uzyskanie wiarygodnych opinii, jak zachowa się Warszawa wobec wyzwań stojących przed Unią Europejską. Czas ucieka, a do końca marca i rzymskiego szczytu UE niewiele. Merkel odwiedza stolice unijne w przekonaniu, że w Rzymie muszą zostać zaprezentowane konkretne pomysły na przetrwanie Unii. W końcu to Niemcy, największy kraj UE, czuje ciężar odpowiedzialności za losy Unii. Stąd też wizyta pani kanclerz w Warszawie, dyplomatycznie nazywana rewizytą za ubiegłoroczny pobyt Beaty Szydło w Berlinie.
Pytań jest sporo. Czy rząd PiS będzie nalegał na rewizję unijnych traktatów, co grozi otwarciu nowych pól konfrontacji? W jaki sposób zareaguje Warszawa na niedawne oświadczenie kanclerz Merkel o przyszłej Europie jako UE dwu prędkości? Teza pojawiająca się od niemal dwu dziesięcioleci w niemieckim dyskursie politycznym.
Oczywiście nie może zabraknąć sprawy Tuska i jego szans na drugą kadencję nie mającego żadnej władzy prezydenta UE. I także zaawansowanych już planów budowy nowej nitki gazociągu Nord Stream. Tutaj, podobnie jak w sprawie Europy dwu prędkości, Berlin i Warszawa stoją po przeciwnych stronach. Z punktu widzenia Warszawy oba tego rodzaju projekty są nie do przyjęcia. Wszystko wskazuje jednak, że zostaną zrealizowane.
Konsolidacja Unii w obecnych czasach wydaje się jednym sposobem poszukiwania stabilizacji, zwłaszcza w sytuacji niepewności wynikającej z polityki Donalda Trumpa. Nie mówiąc już o Brexicie. Opinia kanclerz Merkel, że Nord Stream 2 jest projektem wyłącznie gospodarczym wielkich koncernów gazowych wydaje się wykluczać dyskusję na ten temat z Warszawą. Szefowa niemieckiego rządu nie zmieni już w tej sprawie zdania.
Tak jak w sprawie imigracji. Berlin nigdy nie porzucił pomysłu rozlokowania tysięcy uchodźców z Grecji czy Włoch w pozostałych państwach UE. I niechybnie do niego wróci, chociaż nie jest to zasadniczy temat w chwili, gdy niemal rok temu udało się zatrzymać prawdziwą powódź imigracyjną.