Rzecznicy przyszłych pokoleń

Aktywiści miejscy domagają się na łamach naszej gazety powołania rzecznika przyszłych pokoleń. Trochę ta idea pachnie efemerydą, ale nie będę tu na siłę dowodził, że jestem jej zapamiętałym przeciwnikiem. Właściwie czemu nie, o ile rzecz jasna nie chodzi tu o jakiś nowy urząd, tabun sekretarek, stanowiska eksperckie, tuziny biurek i przeszklone powierzchnie biurowe w okolicach giełdy. Na osobny budżet pewnie nas nie stać, ale na ideę, pewien usystematyzowany poziom refleksji? Czemu nie. Już się tłumaczę dlaczego.

Aktualizacja: 29.12.2019 15:00 Publikacja: 27.12.2019 17:00

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa, Maciej Zieniewicz

Oto jestem do szpiku kości rozczarowany poziomem debat wyborczych w Polsce. A zwłaszcza brakiem umiejętności narzucenia w nich nowej agendy. Dyskutujemy wciąż o tym samym. Jesteśmy po szyję zanurzeni w przeszłości, rozliczeniach politycznych sprzed dekad, ponurych rewizjach historii. Nawet nasze myślenie o kwestiach czysto praktycznych: energetyce, infrastrukturze czy obronności jest obarczone manierą spoglądania do tyłu.

Mam pełną świadomość tzw. uwarunkowań, uzależnienia od węgla, splotu problemów społecznych Śląska, ciężaru polskiego przemysłu zbrojeniowego, całego tego bagażu, który nam zostawił PRL, i niedostatecznie szybko reformowana III RP, ale bez śmiałego spoglądania w przyszłość daleko nie zajdziemy. Spójrzmy na tych, co przed nami. Korea Południowa jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku miała PKB na głowę mieszkańca na poziomie Botswany. Komunistyczne Chiny w ciągu 30 lat zbudowały nowoczesny kapitalizm i stały się de facto pierwszą gospodarską świata. Maleńki Tajwan o wielkości Mazowsza ma niemal taki sam produkt krajowy jak Polska, a PKB na mieszkańca półtora raza wyższy. W Chengdu, w chińskiej prowincji Syczuan, uruchamiany jest właśnie pierwszy reaktor termojądrowy, który, o ile eksperymentalna instalacja zadziała, będzie pierwszym krokiem do rozwiązania wyzwań energetycznych świata na całe stulecia. A ponadto kompletnie zrewiduje nasze myślenie o energetyce nuklearnej. Nowoczesny świat Dalekiego Wschodu, tak, dokładnie ten sam, który ledwie 30 lat temu był synonimem technicznej prowincji i wczesnokapitalistycznej tandety, dziś mierzy się z technologiami, które jeszcze niedawno były najbardziej skrywanymi tajemnicami Doliny Krzemowej. Chiny, Tajwan, Wietnam, Indonezja, Malezja to już nie Trzeci Świat, lecz rzeczywistość, którą nowoczesny świat opisuje jako „the Shift to East", czyli „przesunięcie na Wschód". W kierunku nowej rzeczywistości i wyzwań.

Gdzie tego echa w Polsce? Chiny nad Wisłą kojarzą się wciąż z tanimi ciuchami i totalitaryzmem. Tracimy kolejne szanse zaistnienia w łańcuchu wyznaczanym przez strategię „Pasa i szlaku". Odrzucamy technologię 5G Huawei, ale kupujemy na potęgę smartfony chińskich producentów i jakoś nam się w głowie nie klei, że to jedna całość, urządzenia pośrednie i końcowe. Jeśli jedne robaczywe, to dlaczego nie drugie?

Przysłuchuję się więc debacie wyborczej w Polsce i słyszę głównie ogólniki. Jałową dyskusję o dobrych i złych, o patriotach i wrogach narodu, o normalności, transformacji i polskiej wersji państwa dobrobytu. A szczegóły? Żadnych szczegółów; gołosłowie, jak w przypadku Roberta Biedronia, który mamił ludzi zielonym programem, ale zadowolił się pensją europarlamentarzysty w Brukseli. Gdzież twoje manifesty, drogi Robercie – wypada dziś spytać. Czemuś zostawił swoją czeladkę na lodzie? Czyżby odpowiedź była aż tak banalna? Więc czekam na następnych. Odważnych i nowoczesnych.

Co w kwestii nowej agendy zmienią wybory prezydenckie? Czyżby znów niewiele? Kto się poważy na rozumne potraktowanie wyzwań, które dotyczą przyszłości? Wszystko, co na razie słyszę, jest doskonale obłe. Marketingowo poprawne. Słuszne i landrynkowe. Jak wizja świata kandydata od dwuletniej Marysi i dwóch psów z Palucha. Tak perfekcyjnie słuszna, że aż nieprawdziwa. Czego oczekuję? Nie stonowanej narracji, a pasji, rzucania wyzwań rzeczywistości. Rwania jej retorycznie na strzępy. Bo tylko tak wydźwigniemy się z tej polskości zamkniętej horyzontem historycznych i gospodarczych „uwarunkowań i konieczności". W poszukiwaniu polskości nowej, wizjonerskiej i szalonej. Taka jest potrzebna. Dla tych przyszłych pokoleń, które będą kiedyś decydowały, czy zostać tu nad Wisłą, czy przenieść się w inne miejsce na świecie.

Aktywiści piszą o rzeczniku przyszłych pokoleń. Proszę bardzo. Droga otwarta. Niech sami się nim staną. Niech wygra idea. Niech każdy będzie rzecznikiem. Tylko tak sobie poradzimy z sobą samymi. My sami.

Oto jestem do szpiku kości rozczarowany poziomem debat wyborczych w Polsce. A zwłaszcza brakiem umiejętności narzucenia w nich nowej agendy. Dyskutujemy wciąż o tym samym. Jesteśmy po szyję zanurzeni w przeszłości, rozliczeniach politycznych sprzed dekad, ponurych rewizjach historii. Nawet nasze myślenie o kwestiach czysto praktycznych: energetyce, infrastrukturze czy obronności jest obarczone manierą spoglądania do tyłu.

Mam pełną świadomość tzw. uwarunkowań, uzależnienia od węgla, splotu problemów społecznych Śląska, ciężaru polskiego przemysłu zbrojeniowego, całego tego bagażu, który nam zostawił PRL, i niedostatecznie szybko reformowana III RP, ale bez śmiałego spoglądania w przyszłość daleko nie zajdziemy. Spójrzmy na tych, co przed nami. Korea Południowa jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku miała PKB na głowę mieszkańca na poziomie Botswany. Komunistyczne Chiny w ciągu 30 lat zbudowały nowoczesny kapitalizm i stały się de facto pierwszą gospodarską świata. Maleńki Tajwan o wielkości Mazowsza ma niemal taki sam produkt krajowy jak Polska, a PKB na mieszkańca półtora raza wyższy. W Chengdu, w chińskiej prowincji Syczuan, uruchamiany jest właśnie pierwszy reaktor termojądrowy, który, o ile eksperymentalna instalacja zadziała, będzie pierwszym krokiem do rozwiązania wyzwań energetycznych świata na całe stulecia. A ponadto kompletnie zrewiduje nasze myślenie o energetyce nuklearnej. Nowoczesny świat Dalekiego Wschodu, tak, dokładnie ten sam, który ledwie 30 lat temu był synonimem technicznej prowincji i wczesnokapitalistycznej tandety, dziś mierzy się z technologiami, które jeszcze niedawno były najbardziej skrywanymi tajemnicami Doliny Krzemowej. Chiny, Tajwan, Wietnam, Indonezja, Malezja to już nie Trzeci Świat, lecz rzeczywistość, którą nowoczesny świat opisuje jako „the Shift to East", czyli „przesunięcie na Wschód". W kierunku nowej rzeczywistości i wyzwań.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków