Wiele było wówczas takich kar, wielu zginęło na krzyżu, wielu też głosiło różne prawdy i miało swoich zwolenników. Ten jeden jednak zaszczepił wiarę, która przetrwała do dziś, choć różnie rozumiana, a przede wszystkim różnie wprowadzana w życie przez wiernych.
Niezależnie jednak od tego, czy ktoś wierzy w chrześcijańskie dogmaty, czy jest w stanie przyjąć zjawisko Zmartwychwstania i niepokalanego poczęcia, uznać musi, że dzień dwudziesty czwarty grudnia jest świętowany z powodu wigilii narodzin dziecka o imieniu Jezus. Nie ma innego zdarzenia, pretekstu czy okazji, tylko właśnie ten, czyli urodziny małego Jezusa z Nazaretu. To właśnie, a nie coś innego, powoduje co roku szczególny ruch na drogach, tłumy w supermarketach, rozbieganych przechodniów i rozświetlone ulice. Im większe miasto, tym większa choinka, im bogatsze, tym piękniejsze ozdoby. Tak to właśnie przygotowujemy się na urodziny chłopca imieniem Jezus.
Odrzucając nawet religijne nakazy, to zwykła logika i natura urodzin nakazywałaby w takim wypadku skupienie się na solenizancie. Wieść niesie, że dziecko to było celem podróży królów i nawet oni starali się złożyć mu jak najpiękniejsze dary. Nie sobie przecież, ale temu, kto ma urodziny.
Ile razy przed Bożym Narodzeniem wychodzę z domu, zawsze prześladuje mnie obraz dziecka opuszczonego w swoje święto. Jak każde dziecko, cały rok na nie czeka. Oto będzie choćby najskromniej, ale jednak obdarzone uwagą, czułością, troską, bardziej niż w inne dni. Poczuje wagę swojego narodzenia, odnowi się nastrój, którego nie może pamiętać, nastrój pierwszych godzin jego życia. Każde dziecko, które ma normalną rodzinę, czuje się tego dnia wyróżnione.
I popatrzmy teraz na chłopca imieniem Jezus. Każdy chciałby mieć takie urodziny – tylu ludzi, którzy angażują się tego dnia w świętowanie. Tyle tylko że... dziecko patrzy na swoich gości, ale nikt go nie widzi. Goście ogarnięci szaleństwem zakupów jak zahipnotyzowani kupują prezenty sami sobie... Goście gościom... W mieście nie pada jego imię, nigdzie nie ma choćby śladu po tym, że to jest jego dzień. Czyj w takim razie?