Plus Minus: „Ułaskawienie" to ciąg swoistego cyklu o Popielawach, gdzie się pan wychował. Czy zakładał pan, że opowie tę historię?
Jan Jakub Kolski: Nie, ta droga układa się niejako sama, jako skutek rozmaitych zdarzeń. Po „Historii kina w Popielawach" przez z górą siedem lat musiałem karmić kino cudzą literaturą, bo na moje scenariusze nie mogłem znaleźć pieniędzy. Poza tym – co zrozumiałem niedawno – do „Ułaskawienia" musiałem dorosnąć, więc ta przerwa na „cudze" kino dobrze mi zrobiła.
Wraca pan do historii swoich dziadków, państwa Szewczyków. Pojawia się pan w filmie jako Janek urodzony w 1956 roku. Ale na ile ta opowieść nakłada się na realne wydarzenia? Co się tak naprawdę zdarzyło?
Brat mojej mamy, Wacław Szewczyk, żołnierz AK, ujawnił się w listopadzie 1945 roku, wrócił na studia w Łodzi, ale już w maju 1946 znów trafił do lasu, najpierw jako szef placówki WiN w Tomaszowie Mazowieckim, a potem jako dowódca oddziału Konspiracy...
Dostęp do najważniejszych treści z sekcji: Wydarzenia, Ekonomia, Prawo, Plus Minus; w tym ekskluzywnych tekstów publikowanych wyłącznie na rp.pl.
Dostęp do treści rp.pl - pakiet podstawowy nie zawiera wydania elektronicznego „Rzeczpospolitej”, archiwum tekstów, treści pochodzących z tygodników prawnych, aplikacji mobilnej i dodatków dla prenumeratorów.