Mimo że odziedziczył po ojcu spore miasto, początek kariery znaczył krwią prostych kupców i pasterzy, bo to właśnie ich rabowała jego dzika banda.
Nie było to zresztą w tamtych czasach w Azji Środkowej nic nadzwyczajnego. Koczownicy rzadko tworzyli trwałe organizmy państwowe. Co prawda stepy stawały się łupem wielkich wodzów, jak Aleksander czy Temudżyn, ale trwałość tworzonych przez nich bytów politycznych kończyła się najczęściej z pierwszym pokoleniem następców. Każde kolejne przynosiło niekończące się współzawodnictwo, konflikty i wojny. A z nimi niewyobrażalne okrucieństwo, chaos i zamieszanie, z którego korzystali maruderzy dawnych armii, rabusie i zwykli mordercy.