Cieślik & Górski: Andrzej Duda jest inny

„Dzień świstaka" czy „Czochranie bobra"? Oto jest pytanie.

Publikacja: 20.07.2018 18:00

Cieślik & Górski: Andrzej Duda jest inny

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Świat obiegły zdjęcia Putina pod parasolem i zmokniętych prezydentów Chorwacji oraz Francji, stojących obok siebie po finale mundialu. Szczerze mówiąc, Macron wyglądał jak zmokła kura, ale już pani prezydent Chorwacji o pięknym imieniu Kolinda (w koszulce reprezentacji) nadałaby się na konkurs miss mokrego podkoszulka. Teraz już rozumiemy, dlaczego wujaszek Wołodia nie zabezpieczył parasoli.

Chorwacja co prawda przegrała, ale walczyła dzielnie jak Polacy pod Westerplatte. Przymykając oczy, można nawet było sobie wyobrazić, że to nasi. Nie dość, że Słowianie, to jeszcze biało-czerwoni.

W ogóle to ostatni tydzień należał do Putina. Wszyscy zastanawiają się, co robił z Trumpem na dwugodzinnym spotkaniu za zamkniętymi drzwiami, skoro potem amerykański prezydent tak się do niego umizgiwał. Może Putin czochrał tego bobra, którego Trump ma na głowie?

A propos bobra, to pojawiło się podejrzenie, że najsłynniejszy na świecie pyton grasujący nad Wisłą jednego zjadł. W sumie nie można mu odmówić dobrego gustu. Przecież mógł zjeść Krzysztofa Rutkowskiego, który wybrał się na jego poszukiwania. A jednak uznał, że bóbr prezentuje się lepiej.

Patrząc na pomniki świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego, ktoś, kto go nie znał, mógłby pomyśleć, że może był wybitnym politykiem, ale wygląd miał wyjątkowo pokraczny. Tak to np. wygląda na monumencie odsłoniętym przez premiera w Kraśniku. Są ludzie, którym Lech Kaczyński w tej wersji przypomina hobbita. Może tak, może nie. Z pewnością jednak nie przypomina siebie.

Upadek jednej sztuki jest szansą dla innej. Przez degenerację rzeźbiarstwa wzrosła rola podpisu, który tłumaczy, kogo przedstawia dana rzeźba.

Polska Fundacja Narodowa działała tak znakomicie, że musiała zmienić prezesa i wiceprezesa. Najstarsi obserwatorzy polskiej polityki zapewne pamiętają, że fundację powołano, aby dbała o dobry PR Polski. Potem były akcje wymierzone w sędziów, niesławny rejs Kusznierewicza i fundacji już żaden PR-owiec nie pomoże. Ani żaden prezes. Z Prezesem włącznie.

Lipiec, a w Polsce pada. Nad morzem zimno i wieje, w górach jeszcze gorzej. Czy w tej sytuacji można się dziwić, że Polacy wyjeżdżają za granicę? Ano wyjeżdżają. Najpierw na wakacje, ale potem, jak się rozejrzą, to już im się nie chce wracać.

Odbyło się spotkanie światowych przywódców. Jean-Claude Juncker poruszał się po czerwonym dywanie chwiejnym krokiem, czym zyskał sympatię ludzi, którzy na co dzień nie interesują się polityką. Gdyby prezydentem Polski nadal był Aleksander Kwaśniewski, mielibyśmy potężnego sojusznika.

Niestety, Andrzej Duda jest inny. Na wspomnianym spotkaniu przechadzał się między szefami państw jak jedyny nowy na imprezie, gdzie wszyscy się znają od lat. Każdy z nas to kiedyś przeżył. Podchodzisz do grupy śmiejących się osób, śmiejesz się razem z nimi i nigdy nie masz pewności, że nie śmieją się z ciebie.

Próbując przezwyciężyć towarzyską izolację w ramach Grupy Wyszehradzkiej, Andrzej Duda próbował się zaprzyjaźnić z Miloszem Zemanem z Czech. Niestety, nasz sąsiad z południa przebił nawet Junckera. Usiadł na krześle i zasnął. W sumie, kiedy polski prezydent mówi, też usypiamy z nudów. Ale z uprzejmości nie robimy tego przy nim.

Co gorsza, prezydent Duda nawet po powrocie do Polski nie ma z kim pogadać. Usiadł nad pomysłem referendum konstytucyjnego i dalej był sam. A nawet jeszcze bardziej, bo niby między swoimi.

No i jeszcze pani pierwsza prezes (albo i nie pierwsza) Sądu Najwyższego wróciła z urlopu (albo z emerytury) i przychodzi do pracy (gdzie już chyba nie pracuje). Małgorzata Gersdorf wyjaśniła, że to dlatego, iż sytuacja jest dramatyczna. Dramat to gatunek bardzo pojemny. Od tragedii do komedii.

Robert Górski, Kabaret Moralnego Niepokoju, autor serialu „Ucho Prezesa"

Mariusz Cieślik, Program 3 Polskiego Radia

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Świat obiegły zdjęcia Putina pod parasolem i zmokniętych prezydentów Chorwacji oraz Francji, stojących obok siebie po finale mundialu. Szczerze mówiąc, Macron wyglądał jak zmokła kura, ale już pani prezydent Chorwacji o pięknym imieniu Kolinda (w koszulce reprezentacji) nadałaby się na konkurs miss mokrego podkoszulka. Teraz już rozumiemy, dlaczego wujaszek Wołodia nie zabezpieczył parasoli.

Chorwacja co prawda przegrała, ale walczyła dzielnie jak Polacy pod Westerplatte. Przymykając oczy, można nawet było sobie wyobrazić, że to nasi. Nie dość, że Słowianie, to jeszcze biało-czerwoni.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów
Plus Minus
Jan Maciejewski: Granica milczenia