Cofnęłam się do kilkunastu felietonów z ostatnich miesięcy i zrozumiałam, że ta percepcja mojej partyjności bierze się z krytyki przeciwników PiS. Nie znalazłam w swoich felietonach niczego gorszego niż krytyka histerii, wywoływanej przede wszystkim przez „Gazetę Wyborczą" i KOD.
Obawiam się, że mało kogo przekonam w sprawie moich polskich poglądów, więc zacznę od objaśniania tych amerykańskich. Uważam, że Donald Trump jest zagrożeniem dla amerykańskiej i światowej polityki, grabarzem Partii Republikańskiej oraz wrogiem tradycyjnego w USA umiarkowania w polityce. Z powyższego zdania nie wynika w żadnym wypadku, że jestem zwolenniczką Hillary Clinton. Uważam, że jest ona niegodną bycia prezydentem, ma skłonność do mówienia nieprawdy i była zamieszana w afery finansowe. Już sam fakt, że bank Putina opłaca firmę Podesta Group, by ta pomogła znieść sankcje nałożone na Rosję, powinien ją dyskwalifikować. Obaj bracia – John i Tony Podesta są ludźmi stojącymi bardzo blisko obojga Clintonów i w przypadku jej wygranej zajmą wysokie stanowiska w administracji.
Gdy piszę, iż nieusprawiedliwiony jest strach, że „już niedługo będą pukać do drzwi o 6 rano", starzy znajomi piszą, że ten „mój Ziobro" to jeszcze pokaże, i jeszcze się przekonam i na pewno nie będę w stanie dotrzymać swojej obietnicy, że będę broniła więźniów politycznych w Polsce.
Nic na to nie poradzę, że nie mogę traktować Zbigniewa Ziobry jako następcy Ławrentija Berii. Choć boję się jego wpływu na stan sądownictwa w Polsce. Nie można jednak bać się ministra sprawiedliwości, który przejmuje jeden z najbardziej zabagnionych resortów w Polsce i kieruje do Sądu Najwyższego kasację w sprawie decyzji dotyczącej ekstradycji Romana Polańskiego. Nie, nie jestem zwolenniczką pedofilii. Zastanawiam się jednak, czy Sąd Najwyższy nie ma większych problemów niż aresztowanie 82-letniego reżysera w sprawie, która miała miejsce w 1977 roku w Los Angeles. Czy już rzeczywiście rozpatrzono wszystkie ważne sprawy, które wydarzyły się w Polsce od tego czasu, a właściwie od 1939 roku?
Rozumiem, dlaczego każdy kolejny rząd unika dogłębnej reformy systemu sądownictwa. Rozumiem, ale nie popieram. Dużo łatwiej, taniej i skuteczniej jest mieć dyspozycyjnych sędziów i prokuratorów niż wywracać system do góry nogami i zaczynać uczyć przyszłych prawników, że najważniejsza jest godność i niezależność aparatu sprawiedliwości. Hasło „sędzia to brzmi dumnie" wywołuje w Polsce uśmieszki, choć w wielu innych krajach jest traktowane bardzo poważnie. W USA sędziowie są na przykład bardzo surowo karani (przez innych sędziów) za korupcję, która jest bardzo rzadkim zjawiskiem.