Irena Lasota: Dobro narodu

Ostatnio dociera do mnie coraz więcej komentarzy, że jestem – i byłam – propisowska.

Aktualizacja: 19.06.2016 14:18 Publikacja: 16.06.2016 12:17

Irena Lasota: Dobro narodu

Foto: Fotorzepa. Darek Golik

Cofnęłam się do kilkunastu felietonów z ostatnich miesięcy i zrozumiałam, że ta percepcja mojej partyjności bierze się z krytyki przeciwników PiS. Nie znalazłam w swoich felietonach niczego gorszego niż krytyka histerii, wywoływanej przede wszystkim przez „Gazetę Wyborczą" i KOD.

Obawiam się, że mało kogo przekonam w sprawie moich polskich poglądów, więc zacznę od objaśniania tych amerykańskich. Uważam, że Donald Trump jest zagrożeniem dla amerykańskiej i światowej polityki, grabarzem Partii Republikańskiej oraz wrogiem tradycyjnego w USA umiarkowania w polityce. Z powyższego zdania nie wynika w żadnym wypadku, że jestem zwolenniczką Hillary Clinton. Uważam, że jest ona niegodną bycia prezydentem, ma skłonność do mówienia nieprawdy i była zamieszana w afery finansowe. Już sam fakt, że bank Putina opłaca firmę Podesta Group, by ta pomogła znieść sankcje nałożone na Rosję, powinien ją dyskwalifikować. Obaj bracia – John i Tony Podesta są ludźmi stojącymi bardzo blisko obojga Clintonów i w przypadku jej wygranej zajmą wysokie stanowiska w administracji.

Gdy piszę, iż nieusprawiedliwiony jest strach, że „już niedługo będą pukać do drzwi o 6 rano", starzy znajomi piszą, że ten „mój Ziobro" to jeszcze pokaże, i jeszcze się przekonam i na pewno nie będę w stanie dotrzymać swojej obietnicy, że będę broniła więźniów politycznych w Polsce.

Nic na to nie poradzę, że nie mogę traktować Zbigniewa Ziobry jako następcy Ławrentija Berii. Choć boję się jego wpływu na stan sądownictwa w Polsce. Nie można jednak bać się ministra sprawiedliwości, który przejmuje jeden z najbardziej zabagnionych resortów w Polsce i kieruje do Sądu Najwyższego kasację w sprawie decyzji dotyczącej ekstradycji Romana Polańskiego. Nie, nie jestem zwolenniczką pedofilii. Zastanawiam się jednak, czy Sąd Najwyższy nie ma większych problemów niż aresztowanie 82-letniego reżysera w sprawie, która miała miejsce w 1977 roku w Los Angeles. Czy już rzeczywiście rozpatrzono wszystkie ważne sprawy, które wydarzyły się w Polsce od tego czasu, a właściwie od 1939 roku?

Rozumiem, dlaczego każdy kolejny rząd unika dogłębnej reformy systemu sądownictwa. Rozumiem, ale nie popieram. Dużo łatwiej, taniej i skuteczniej jest mieć dyspozycyjnych sędziów i prokuratorów niż wywracać system do góry nogami i zaczynać uczyć przyszłych prawników, że najważniejsza jest godność i niezależność aparatu sprawiedliwości. Hasło „sędzia to brzmi dumnie" wywołuje w Polsce uśmieszki, choć w wielu innych krajach jest traktowane bardzo poważnie. W USA sędziowie są na przykład bardzo surowo karani (przez innych sędziów) za korupcję, która jest bardzo rzadkim zjawiskiem.

Przeczytałam w ostatnich tygodniach, że i Adam Michnik, i Lech Wałęsa przegrali jakieś ciągnące się od dawna procesy o zniesławienie, czy coś podobnego. Zamiast poczucia satysfakcji, odczułam przerażenie. Nic się nie zmienia. Podejrzewam, że niepotrzebne są już nawet dyrektywy z góry, kto jest dobry, a kto niedobry. Czy będą zatem rewizje procesów, w których w identycznych sprawach sądy orzekały zgodnie z dominującą wówczas modą polityczną?

Za poprzednich rządów działo się niedobrze, między innymi w wymiarze sprawiedliwości, i dlatego PiS odniósł zwycięstwo w wyborach. Ale nic nie usprawiedliwia posunięć obecnego rządu, tam, gdzie tłumaczy się on, że „oni też tak robili". Właśnie wynik wyborów wskazywał, że większość chce, żeby było inaczej. Między innymi w wymiarze sprawiedliwości i poszanowaniu prawa.

Jakiekolwiek były ich motywacje czy podteksty, to w sporze między Julianem Tuwimem – „Niech prawo zawsze prawo znaczy" i Kornelem Morawieckim – „...ale prawo to nie świętość. Nad prawem jest dobro narodu" – jestem po stronie tego pierwszego. Jeśli prawo jest niedobre – należy je zmienić, a nie dawać poszczególnym politykom czy sędziom prawo do decydowania co jest dobrem narodu. Dobrem narodu jest na pewno dobre prawo i uczciwi, kompetentni, niezależni prawnicy.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Cofnęłam się do kilkunastu felietonów z ostatnich miesięcy i zrozumiałam, że ta percepcja mojej partyjności bierze się z krytyki przeciwników PiS. Nie znalazłam w swoich felietonach niczego gorszego niż krytyka histerii, wywoływanej przede wszystkim przez „Gazetę Wyborczą" i KOD.

Obawiam się, że mało kogo przekonam w sprawie moich polskich poglądów, więc zacznę od objaśniania tych amerykańskich. Uważam, że Donald Trump jest zagrożeniem dla amerykańskiej i światowej polityki, grabarzem Partii Republikańskiej oraz wrogiem tradycyjnego w USA umiarkowania w polityce. Z powyższego zdania nie wynika w żadnym wypadku, że jestem zwolenniczką Hillary Clinton. Uważam, że jest ona niegodną bycia prezydentem, ma skłonność do mówienia nieprawdy i była zamieszana w afery finansowe. Już sam fakt, że bank Putina opłaca firmę Podesta Group, by ta pomogła znieść sankcje nałożone na Rosję, powinien ją dyskwalifikować. Obaj bracia – John i Tony Podesta są ludźmi stojącymi bardzo blisko obojga Clintonów i w przypadku jej wygranej zajmą wysokie stanowiska w administracji.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów