W snach lęk przychodzi w sposób niekontrolowany, ukrywa się pod symbolami i wspomnieniami, których nie da się łatwo wyjaśnić. Baśń jest tymczasem snem na jawie. To, czego się boimy, jest tutaj konkretną postacią lub wydarzeniem. Z takim lękiem można walczyć; reguły rządzące baśniową rzeczywistością podsuwają nam sposób, w jaki możemy pokonać to, czego się boimy.
„To te przecholerne czasy wojny zmusiły mnie, malarkę, do pisania baśni" – powiedziała swojemu przyjacielowi Tove Jansson, autorka cyklu opowieści o Muminkach. Pierwszy jej tom, „Małe trolle i duża powódź" napisała w czasie wojny zimowej między Finlandią a ZSRR. Rodzina Muminków jest bezdomna, błąka się po lesie w poszukiwaniu doliny, w której mogłaby zamieszkać. To opowieść o tęsknocie do bezpieczeństwa, najsilniejszym uczuciu, jakiego doznają ofiary wojny. Dolina Muminków jest nie tylko miejscem schronienia, domem, ale przede wszystkim światem, w którym z powrotem wszystko jest na swoim miejscu.
Zagrożenie jednak nie mija. Kolejna część muminkowej sagi to praca nad lękiem przed końcem świata. „Kometa nad Doliną Muminków" opowiada o nadciągającej apokalipsie. Jak w Starym Testamencie – wysycha morze, ziemię zasypuje pył, pojawia się chmara szarańczy, w ziemię ma za chwilę uderzyć tytułowa kometa. Jest również Piżmowiec, prorok przepowiadający katastrofę. Na jednej z książkowych ilustracji narysowanych przez Jansson czyta on „Zmierzch Zachodu" Oswalda Spenglera. Pracę, która udowadniała, że cywilizacje istnieją na wzór innych stworzeń – dojrzewają, starzeją się i na końcu umierają. Tym razem jednak udaje się uniknąć apokalipsy. Kometa mija ziemię, morze znów wypełnia się wodą, świat odzyskuje barwy i spokój.
Dolina Muminków stała się dla czytelników z całego świata ziemią obiecaną. Ciepło i harmonia, jakie emanują z wysokiego niebieskiego domu zamieszkiwanego przez rodzinę Muminków i odwiedzanego przez ich przyjaciół, koiły umysły ludzi żyjących w rzeczywistości pogrążającej się w coraz większym chaosie.
Ale baśń nie może być jedynie ucieczką. Zapomnieli o tym autorzy współczesnych bajek, którzy kreują w swoich opowieściach świat pozbawiony realnego zła. Bruno Bettelheim w książce „Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni" udowadniał, że dla rozwoju dziecka niezbędne jest skonfrontowanie go, za bezpiecznym pośrednictwem baśni, z tym, co stanowi jego największą udrękę: lękiem przed odrzuceniem, samotnością, bezradnością wobec niezrozumiałego zła, wobec którego jest ono bezbronne. Baśń wypłukana z tego co przerażające jest bezużyteczna. Tworzy iluzję, w której przyjemnie jest się schować, ale która nie przygotowuje do zderzenia z realnym światem.