Lasota: Telewizja bezstronna

Po kolejnym superwtorku coraz bardziej prawdopodobne staje się to, że w wyborach prezydenckich w listopadzie zmierzą się Hillary Clinton i Donald Trump.

Aktualizacja: 29.04.2016 14:57 Publikacja: 29.04.2016 00:27

Lasota: Telewizja bezstronna

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

O ile kontrkandydaci republikańscy (z początkowych 21 zostało dwóch) nie mają szans na poważne podstawienie nogi Trumpowi, o tyle Bernie Sanders i jego zwolennicy mogą jeszcze utrudnić życie Hillary Clinton. Oficjalną kandydaturę Partii Demokratycznej ma już ona raczej zapewnioną, ale kampania Sandersa może skłonić potencjalnych wyborców partii demokratycznej do zostania w domu lub do głosowania na Trumpa.

Badania opinii publicznej (w Stanach nie aż tak dalekie od rzeczywistości jak w Polsce) poświęcają wiele uwagi płci, wiekowi, wykształceniu i pochodzeniu wyborców oraz ich reakcji na hasła wyborcze kandydatów. Istnieją jednak inne korelacje, które mogłyby być brane pod uwagę i pomagać w przewidywaniach. Mam na myśli przede wszystkim programy telewizyjne, i to nie informacyjne, które nie różnią się zbytnio między sobą.

W Polsce większą rolę odgrywa wybór środków „informacji". Ktoś, kto na przykład czyta regularnie „Gazetę Wyborczą" czy ogląda TVN, jest zazwyczaj silnie antypisowski. Chociaż nie można porównywać zasięgu telewizji Republika czy „Gazety Polskiej Codziennie", to ich widzowie i czytelnicy z kolei byli propisowscy. Dałam słowo „informacja" w cudzysłów, bo w Polsce uderza mnie to, że pozornie spierając się o poglądy, ludzie spierają się często o to, co jest faktem, a co fałszem. Dotyczy to nie tylko wydarzeń wielkiego kalibru, ale w zależności od źródła ludzie mają rozbieżne opinie na temat tego, czy na danej demonstracji było tysiąc czy 100 tysięcy ludzi lub czy na ulicy Marszałkowskiej w Warszawie jest dziura na jezdni.

Świadczy to przede wszystkim o tym, że po ćwierć wieku niby-normalności ludzie nie mają jeszcze wyrobionej potrzeby otrzymywania informacji rzetelnej, ponad podziałami. A nie mają wyrobionej tej potrzeby, bo mimo setek seminariów, szkoleń i konferencji wielu dziennikarzy uważa, że walczy o coś dużo ważniejszego niż prawda.

W USA informacje i komentarze są uczciwie rozdzielone. Jeśli uważa się, że telewizja Fox jest prawicowa, to za sprawą jej komentatorów, a nie doboru informacji. Nie tylko wiadomości są zazwyczaj takie same na wszystkich kanałach, ale nawet ich kolejność jest podobna. Dopiero po podaniu faktów pojawiają się inne twarze i mogą – choć nie muszą – popierać lub potępiać jakiegoś kandydata czy jakąś decyzję. Europejczycy lubią wyśmiewać amerykańską telewizję, ale wielu nie zdaje sobie sprawy, że bezstronność informacji jest tu ciągle brana na poważnie.

Uważam więc, że w poszukiwaniu korelacji politycznych w USA należy się przyjrzeć programom rozrywkowym. Na przykład można bezpiecznie założyć, że Trumpa popierają entuzjaści WWE i MMA. Nie są to żadne tajne organizacje, przeciwnie, pierwsza jest kanałem wolnoamerykanki, którą ogląda w USA 13 milionów widzów tygodniowo, a druga pokazuje mieszane sztuki walki, w której zmagania mistrzów przyciągają do 7 milionów widzów. Zwłaszcza WWE charakteryzują brutalność, pozerstwo i wulgarność, tak typowe dla Trumpa. Inną klientelę tego polityka tworzą widzowie programów telewizji dziennej (day time TV), z których wiele wzoruje się na nadawanym od ponad 20 lat „Jerry Springer Show", gdzie często dochodzi do rękoczynów między zaproszonymi gośćmi dobieranymi specjalnie w tym celu. Show oglądają prostacy, ale Springer nim nie jest – karierę zaczynał jako polityk i był nawet kiedyś burmistrzem miasta Cincinnati.

Z tego, że piszę negatywnie o Trumpie, nie należy wnioskować, że jestem zwolenniczką Clinton. Przeciwnie. Mam nadzieję, że do wyborów prokuratura zajmie się jej sprawami finansowymi, a zwłaszcza ujawnionymi przez „panamskie papiery" jej związkami z Kremlem, czyli Władimirem Putinem. Największy rosyjski bank, Sbierbank, wynajął firmę lobbystyczną Podesta Group do poprawienia wizerunku Rosji w Waszyngtonie, a zwłaszcza do złagodzenia nałożonych na Moskwę sankcji. Nazwa grupy pochodzi od dwóch braci: Tony'ego i Johna Podesta, przyjaciół i politycznych współpracowników obojga Clintonów. John jest szefem kampanii Hillary, a Tony jednym z najważniejszych jej finansistów.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

O ile kontrkandydaci republikańscy (z początkowych 21 zostało dwóch) nie mają szans na poważne podstawienie nogi Trumpowi, o tyle Bernie Sanders i jego zwolennicy mogą jeszcze utrudnić życie Hillary Clinton. Oficjalną kandydaturę Partii Demokratycznej ma już ona raczej zapewnioną, ale kampania Sandersa może skłonić potencjalnych wyborców partii demokratycznej do zostania w domu lub do głosowania na Trumpa.

Badania opinii publicznej (w Stanach nie aż tak dalekie od rzeczywistości jak w Polsce) poświęcają wiele uwagi płci, wiekowi, wykształceniu i pochodzeniu wyborców oraz ich reakcji na hasła wyborcze kandydatów. Istnieją jednak inne korelacje, które mogłyby być brane pod uwagę i pomagać w przewidywaniach. Mam na myśli przede wszystkim programy telewizyjne, i to nie informacyjne, które nie różnią się zbytnio między sobą.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków