Tomasz P. Terlikowski: Za mało pajaców, za dużo pragmatyków

Ostatnio zostałem pajacem, nie, nie takim zwykłym pajacem, ale hałaśliwym i zapewne męczącym. A wszystko dlatego, że skrytykowałem – na Facebooku – posłankę Joannę Lichocką (całkiem jeszcze niedawno moją redakcyjną koleżankę) za jej wypowiedź w Bochni, w której uznała, że ustawa zakazująca aborcji eugenicznej jest nieludzka, a 800 tysięcy osób, które podpisały się pod jej projektem, nie ma nic wspólnego z Prawem i Sprawiedliwością.

Aktualizacja: 27.04.2018 23:13 Publikacja: 26.04.2018 15:21

Tomasz P. Terlikowski: Za mało pajaców, za dużo pragmatyków

Foto: Fotorzepa/ Rafał Guz

Nie, nie będę powtarzał teraz argumentacji z tamtego wpisu, kto chce, może go znaleźć, bo nie ma on teraz znaczenia. Istotne jest, jak się zdaje, zupełnie co innego.

Otóż tak się składa, że żyjemy obecnie w cywilizacji odwróconych pojęć. Pajacem jest nie ten, kto zmienia poglądy, dostosowuje je do aktualnej sytuacji politycznej i partyjnej, uzależniając je od tego, kto jest u władzy (bo przypomnijmy, że PiS za dokładnie takimi rozwiązaniami, jakie obecnie blokuje, opowiadał się w poprzedniej kadencji), ale ten, kto wciąż na nowo przypomina te same zasady. Obroną godności – by posłużyć się innym przykładem – nie jest już ratowanie życia, leczenie, ale... odłączenie od aparatury i pozbawienie pożywienia. Kryterium człowieczeństwa jest zaś... uznanie, że pewne istoty ludzkie prawa do życia nie mają. Język już nawet nie stara się być wiernym rzeczywistości, nasze definicje nie służą już jej opisowi, ale... deformowaniu jej, manipulowaniu czy wreszcie fałszowaniu.

W takim świecie zaś pajace, czy może – posługując się kategoriami teologii prawosławnej – Boży szaleńcy, jurodiwi, są nam koniecznie potrzebni. Dlaczego? Bo my wszyscy, także my, ludzie Kościoła, popadliśmy w zgubny pragmatyzm, utylitaryzm, który wymusza na nas kierowanie się wyłącznie interesami, rozważanie, co się opłaca, a co nie, co może zaszkodzić instytucjom, a co może im pomóc, i co służy naszej ulubionej partii, a co nie. Tyle że nie jest to logika myślenia Ewangelii czy choćby chrześcijaństwa. Ta jest zupełnie inna. Z perspektywy wiary lepiej być wariatem wiernym Bogu niż... mędrcem, który Go zdradza. Bardzo mocno przypomina o tym św. Paweł Apostoł. „Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupim, by posiadł mądrość" – pisał w Pierwszym Liście do Koryntian (1 Kor 3, 18). „Staliśmy się bowiem widowiskiem światu, aniołom i ludziom; my głupi dla Chrystusa, wy mądrzy w Chrystusie, my niemocni, wy mocni; wy doznajecie szacunku, a my wzgardy" (1 Kor 4, 9–13).

Jurodiwy był też kimś, kto na Rusi potrafił nawet najokrutniejszemu carowi (teraz, jak się zdaje, takich carów zastąpiły mogącego kogoś zniszczyć od razu, spaprać mu wizerunek media) powiedzieć prawdę o jego postępowaniu, i to nawet gdy inni, w tym biskupi czy patriarchowie, milczeli. I teraz też potrzebujemy ludzi, kapłanów, świeckich, potrafiących powiedzieć politykowi, władcy, rządzącej partii, a czasem także ludziom Kościoła, że kierunek, w jakim zmierzają, jest nieludzki, bezbożny, prowadzący nie ku sukcesom, ale ku zagładzie. Tak jest w przypadku eugeniki, której dopuszczenie w przestrzeni aborcji prowadzi nieuchronnie – co pokazuje choćby historia Alfiego Evansa – do zabijania także narodzonych, ale niespełniających kryteriów „użyteczności" osób.

O tym trzeba mówić, przed tym trzeba ostrzegać, zamiast nieustannie udawać, że problemu nie ma. I dlatego w ogóle nie przeszkadza mi bycie pajacem, i to nawet hałaśliwym. Pajac nie jest wprawdzie jeszcze jurodiwym (ale to dobrze, bo mnie daleko do jakiejkolwiek świętości), ale przynajmniej potrafi odrzucić fałszywy język i fałszywą świadomość rzekomo poważnych polityków, komentatorów, liderów opinii. A ja często mam wrażenie, że w naszym społeczeństwie, w naszym Kościele za mało jest pajaców, a za wielu pragmatyków, polityków (nie w znaczeniu zawodu, ale postawy), obrońców układu.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Nie, nie będę powtarzał teraz argumentacji z tamtego wpisu, kto chce, może go znaleźć, bo nie ma on teraz znaczenia. Istotne jest, jak się zdaje, zupełnie co innego.

Otóż tak się składa, że żyjemy obecnie w cywilizacji odwróconych pojęć. Pajacem jest nie ten, kto zmienia poglądy, dostosowuje je do aktualnej sytuacji politycznej i partyjnej, uzależniając je od tego, kto jest u władzy (bo przypomnijmy, że PiS za dokładnie takimi rozwiązaniami, jakie obecnie blokuje, opowiadał się w poprzedniej kadencji), ale ten, kto wciąż na nowo przypomina te same zasady. Obroną godności – by posłużyć się innym przykładem – nie jest już ratowanie życia, leczenie, ale... odłączenie od aparatury i pozbawienie pożywienia. Kryterium człowieczeństwa jest zaś... uznanie, że pewne istoty ludzkie prawa do życia nie mają. Język już nawet nie stara się być wiernym rzeczywistości, nasze definicje nie służą już jej opisowi, ale... deformowaniu jej, manipulowaniu czy wreszcie fałszowaniu.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów