Trzeba przyznać, że Philipowi Earlowi Steele'owi udał się primaaprilisowy żart. Dwa tygodnie temu na łamach „Plusa Minusa" opublikowaliśmy rozmowę, którą ów mieszkający w Polsce amerykański historyk przeprowadził z... samym sobą, na temat erotycznych przygód Mieszka I, uwiecznionych w dziele niejakiego Kpinomira. Wielu czytelników – a wśród nich nie zabrakło nawet moich kolegów z innych działów „Rzeczpospolitej" – potraktowało tekst Steele'a serio.
Wybór niepragmatyczny
Nie jest natomiast primaaprilisowym żartem zamieszczony tydzień później na portalu „Krytyki Politycznej" felieton Maxa Cegielskiego powielającego tezę o tym, iż chrzest Polski był decyzją polityczną. Publicysta stwierdza, że założyciel państwa polskiego, przyjmując chrześcijaństwo, padł na kolana przed obcą, agresywną kulturą, ale pogańska tożsamość jego poddanych okazała się bardzo żywotna – stawiali oni Kościołowi katolickiemu opór – i dziś należy do niej wracać jako źródła siły duchowej. Tekst kończą znamienne słowa: „Mieszko, gdyby był bardziej na czasie i chciał w X wieku awansu cywilizacyjnego, powinien raczej przejść na islam".
Cytowane zdanie dobrze odzwierciedla sposób myślenia intelektualistów, których mentalność została przeorana przez racjonalistyczną nowoczesność (nawet, jeśli jak Cegielski, z newage'ową sympatią odnoszą się do pogańskiej obrzędowości „dobrych dzikusów"). Ludzie ci w swojej krytyce Kościoła negują lub lekceważą wymiar transcendencji, a akty wiary próbują wyjaśniać (usprawiedliwiać?) czynnikami psychologicznymi, kulturowymi, społecznymi, politycznymi. Przyjmują zatem perspektywę, z której rozważania nad czyimś nawróceniem stają się jałowe, zinstytucjonalizowana religia traktowana jest zaś jako narzędzie budowy doczesnego porządku, czyli właśnie „awansu cywilizacyjnego".
Nie jest również primaaprilisowym żartem wznowiona po 11 latach od pierwszego wydania i w nowej wersji rozszerzona książka Steele'a „Nawrócenie i chrzest Mieszka I". Okazję stanowi tu rzecz jasna jubileusz wydarzeń sprzed 1050 lat, a pozycję tę można interpretować jako swoistą odpowiedź na głosy, które kwestionują doniosłość tego, co się zaczęło na ziemiach dzisiejszej Wielkopolski w roku 966.
Steele w jakimś stopniu przyznaje Cegielskiemu rację – w X stuleciu islam tworzył wyższą od chrześcijaństwa cywilizację. Centrami ówczesnego świata były Bagdad dynastii Bujjidów i kalifat kordobański. Dlatego rzeczywiście gdyby Mieszkowi chodziło o skok cywilizacyjny rządzonego przez niego kraju, to przyjęcie przez niego islamu mogłoby być bardziej uzasadnione niż chrześcijaństwa. Skądinąd Steele przywołuje tu dyskusyjną opinię o tym, iż Bagdad był największym partnerem handlowym państwa Polan (głównym towarem byli ponoć słowiańscy niewolnicy).