Joanna Szczepkowska: Kontrowersje wokól prasłowiańskiej sztuki teatralnej

Niedawno zaczęłam pisać sztukę teatralną, która odnosi się do prasłowiańskich obyczajów. Byłam już w środku całej konstrukcji i zaczęłam prowadzić sondażowe rozmowy w teatrach, bo dziś trzeba to robić z wielkim wyprzedzeniem – teatry mają zwykle plany na kilka sezonów. Wszystkiego mogłam się spodziewać, tylko nie tego, że wątek prasłowiański wzbudzi wątpliwości natury... politycznej.

Aktualizacja: 08.04.2017 15:32 Publikacja: 06.04.2017 16:19

Joanna Szczepkowska: Kontrowersje wokól prasłowiańskiej sztuki teatralnej

Foto: Fotorzepa/ Sławomir Mielnik

Otóż wszyscy, z którymi rozmawiałam, twierdzili, że ten obszar zagarnięty jest przez skrajną prawicę. Wszystko, co budzi skojarzenie ze słowiańskością, jest na rękę skrajnym narodowcom, a więc pieczętuje poglądy ksenofobiczne, antysemickie i tak dalej. Spotkałam się z argumentem, że to nie jest czas na takie wątki, że to na rękę władzy, a z władzą walczymy. No to zarzuciłam pisanie tej sztuki. Pomysł był całkowicie apolityczny, po prostu wyobraźnia zaniosła mnie w takie klimaty, ale jeśli z tego ma wyjść kolejne pomówienie, tym razem o podlizywanie się władzy, to cały wysiłek się nie opłaca.

Jestem narodowcem w granicach rozsądku. I, jak sądzę, rozsądnym lewakiem również. Nie mam zamiaru dokładać się do żadnych skrajności, chociaż zarzucenie pomysłów i pracy nad sztuką nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Wróciłam więc do opowiadań naszkicowanych jakiś czas temu. Pierwsze z nich zaniosło mnie z kolei do obyczajów... Indian. Takie są skutki literackiej wyobraźni, że wchodzi się czasem na niespodziewane tereny. Nie wiem wiele o indiańskich obyczajach, więc zaczęło się wertowanie książek, chodzenie po bibliotekach i oczywiście surfowanie po internecie. Tam natknęłam się na artykuł o młodej Indiance, która z żalem opowiada o tym, że wszystko co indiańskie zanika, że nie ma jak kultywować obyczajów, diety i indiańskich zasad moralnych. Zastanawiające wydało mi się, że artykuł ukazał się w „Wysokich Obcasach" – nie wiem, czy istnieje pismo bardziej związane z tendencjami antynarodowymi i tym wszystkim, co gasi narodowe sentymenty. Przynajmniej, jeśli chodzi o sentymenty słowiańskie. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby ukazała się tam apoteoza Mieszka I czy artykuł o wartości tego, co słowiańskie. A tu proszę! Autorka reportażu naprawdę współczuje młodej Indiance, która czuje się zatracona przez współczesną cywilizację. Byłaby szczęśliwa, gdyby mogła odtworzyć to, co narodowe, etniczne. Artykuł podkreśla wartość walki tej dziewczyny.

Znalazłam też inne artykuły „Obcasów" na ten temat. Pada tam nawet określenie „czysta krew indiańska". Autorzy kibicują Indianom, którzy zwracają się ku swoim korzeniom. Szukając dalej, odkryłam wiele tekstów, z których wynika, że nie tylko Indianie, ale i czarnoskórzy mieszkańcy Ameryk zaczynają odkrywać swoje korzenie. I to spotyka się z ciekawością i sympatią w Europie walczącej o demokrację. U nas natomiast wszystko rozcina jeszcze głębiej „rozdartą sosnę". Albo siedzisz na jednej gałęzi, albo na drugiej. Jak cię poniesie w stronę pali nocki, to znaczy, że sprzyjasz Arturowi Zawiszy. Chyba że jesteś Indianinem. Będą o tobie pisać artykuły i zapraszać na debaty o mniejszościach. Twoje indiańskie prawo do kultywowania korzeni jest piękne i ważne. Ale zachwyć się figurą złoto-niebieskiej Madonny na rozdrożu. Napisz, że jest dla Ciebie ważna, bo w takiej właśnie katolickiej estetyce się wychowałeś. Od razu dowiesz się, że sprzyjasz katolickiemu kiczowi, a świat trzeba ateizować, bo grożą nam wojny religijne.

Na scenach teatralnych będą obalać posągi papieża, będą klaskać i popadać w euforię przeciw kultowi i posągom świętych. Chyba że jesteś Indianinem, wtedy napisz sztukę o tęsknocie za łukiem, tańcem przy paleniskach, wiarą w duchy zmarłych. Będą ci klaskać i popadać w euforię, bo przecież masz prawo do swoich korzeni. A napisz sztukę o cudownych ozdrowieniach przez Matkę Boską. Oczywiste będzie, że popierasz Macierewicza i idziesz w jednym froncie z Radiem Maryja.

Czytam, że Robert Biedroń zastanawia się nad kandydowaniem na prezydenta przeciw Andrzejowi Dudzie. Z takimi skrajnościami nie zejdziemy z rozdartej sosny. Dlatego konieczne jest gromadzenie się wokół środka. Tropienie skrajności i ideologicznych absurdów. Nawet jeśli cię oskarżą o mowę nienawiści. A oskarżą. Chyba że jesteś Indianinem.

Otóż wszyscy, z którymi rozmawiałam, twierdzili, że ten obszar zagarnięty jest przez skrajną prawicę. Wszystko, co budzi skojarzenie ze słowiańskością, jest na rękę skrajnym narodowcom, a więc pieczętuje poglądy ksenofobiczne, antysemickie i tak dalej. Spotkałam się z argumentem, że to nie jest czas na takie wątki, że to na rękę władzy, a z władzą walczymy. No to zarzuciłam pisanie tej sztuki. Pomysł był całkowicie apolityczny, po prostu wyobraźnia zaniosła mnie w takie klimaty, ale jeśli z tego ma wyjść kolejne pomówienie, tym razem o podlizywanie się władzy, to cały wysiłek się nie opłaca.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami