Budzińska-Tylicka. Matka polskich feministek

Justyna Budzińska-Tylicka. To ona stanęła na czele delegacji, która przedstawiła Piłsudskiemu dokument o zrównaniu praw wyborczych kobiet i mężczyzn.

Aktualizacja: 16.02.2020 12:29 Publikacja: 13.02.2020 23:01

Budzińska-Tylicka. Matka polskich feministek

Foto: NAC

Listopad 1918 r. Józef Piłsudski ledwo powrócił z niemieckiej niewoli do Warszawy. Justyna Budzińska-Tylicka z delegacją kobiet wprosiły się do niego, stukając parasolkami w okno. „W państwie prawdziwie demokratycznym, jakim stać się ma Polska, ograniczenie praw obywatelskich ze względu na płeć jest przeżytkiem i rażącą niesprawiedliwością, zwłaszcza wobec szeroko nakreślonego projektu przyszłej konstytucji" – napisały, a Piłsudski te argumenty przyjął. W trakcie spotkania podobno miał tylko dopytywać półżartem, czy jak kobiety wejdą do Sejmu, to uchwalą alkoholową prohibicję.

Nowa ordynacja wyborcza opublikowana została 28 listopada 1918 r. Zakładała, że „wyborcą do Sejmu jest każdy obywatel państwa, bez różnicy płci, który, do dnia wyborów, ukończył 21 lat". Przyznawała ona bierne i czynne prawo wyborcze kobietom.

Budzińska-Tylicka była lekarką i członkinią Polskiego Towarzystwa Medycyny Społecznej, a w czasie I wojny światowej – aktywistką Związku Równouprawnienia Kobiet i Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego. Nazywana była panią „doktór". Utworzyła Klub Polityczny Kobiet Postępowych. Od 1922 r. współpracowała z Polską Partią Socjalistyczną.

Była córką powstańca styczniowego i sybiraka. Z domu wyniosła „zarzewie buntu i nienawiści dla moskali". Ale jej myśl polityczna kształtowała się w Paryżu, gdzie studiowała medycynę. Uczestniczyła w spotkaniach ukrywających się przed carską policją polskich spiskowców i socjalistów. Tam poznała męża Stanisława Tylickiego, byłego działacza I Proletariatu. Do Polski wrócili po rewolucji 1905 r.

Uważała, że zamiast o „kwestii kobiecej" powinno się mówić o „kwestii męskiej", bo „idiotów mamy dwa razy więcej mężczyzn niż kobiet. Więcej mężczyzn wśród zbrodniarzy, alkoholików, samobójców". Podejmowała walkę z alkoholizmem, prowadziła pracę oświatową na wsi, działała w Towarzystwie Szkoły Ludowej i Towarzystwie Opieki nad Dziećmi. Tylicka stała się jedną z pierwszych lekarek szkolnych. Wśród uczennic promowała zdrowy, aktywny tryb życia oraz higienę intymną.

Po wybuchu I wojny światowej zorganizowała kursy sanitarne dla kobiet. Sama – przy pomocy jednego chirurga oraz 20 sanitariuszek – prowadziła oddział dla 250 chorych i rannych żołnierzy. Działała w Stronnictwie Niezawisłości Narodowej.

We wrześniu 1917 r. zorganizowała w Warszawie Zjazd Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego. W spotkaniu uczestniczyło 1015 osób, które reprezentowały 68 organizacji. Posiedzenie otworzyła słowami: „My Polki nie chcemy być biernymi widzami, my chcemy czynu, chcemy wziąć udział w zmartwychwstaniu kraju".

W 1918 r. przeżyła największą życiową tragedię. 14 grudnia w szpitalu wojskowym z powodu wycieńczenia i grypy hiszpanki umarł jej jedyny syn Stanisław, oficer Legionów, który uczestniczył w słynnej szarży ułanów pod Rokitną.

W czasie wojny polsko-bolszewickiej zorganizowała Koło Pomocy dla Legionistek, została lekarzem Ochotniczej Legii Kobiet, a w sierpniu 1920 r., gdy bolszewicy podchodzili pod Warszawę, udzielała pomocy rannym za linią frontu. W 1921 r., gdy wybuchło powstanie na Śląsku, zorganizowała z kolei Komitet Pomocy Ślązakom, wioząc w miejsce walk pieniądze, żywność, środki opatrunkowe.

W kolejnych latach prowadziła aktywną działalność społeczną. W 1931 została skazana na rok więzienia. Przed sądem stanęła razem z innymi organizatorami demonstracji antyrządowej w Alejach Ujazdowskich, w związku z rozwiązaniem Sejmu. W wyniku użycia siły przez policję w czasie demonstracji zginęły dwie osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych. Tego samego roku wraz z pisarzem Tadeuszem Boyem-Żeleńskim założyła Poradnię Świadomego Macierzyństwa. Pod wpływem ataków, że promuje „zepsucie obyczajowe", PPS wycofała dla niej poparcie.

Budzińska-Tylicka zmarła 8 kwietnia 1936 r. Spoczęła na warszawskich Powązkach, żegnana przez liczny orszak pogrzebowy, w którym niesiono – jak skrupulatnie opisano w ówczesnych gazetach – „dumnie 32 czerwone sztandary". 

Listopad 1918 r. Józef Piłsudski ledwo powrócił z niemieckiej niewoli do Warszawy. Justyna Budzińska-Tylicka z delegacją kobiet wprosiły się do niego, stukając parasolkami w okno. „W państwie prawdziwie demokratycznym, jakim stać się ma Polska, ograniczenie praw obywatelskich ze względu na płeć jest przeżytkiem i rażącą niesprawiedliwością, zwłaszcza wobec szeroko nakreślonego projektu przyszłej konstytucji" – napisały, a Piłsudski te argumenty przyjął. W trakcie spotkania podobno miał tylko dopytywać półżartem, czy jak kobiety wejdą do Sejmu, to uchwalą alkoholową prohibicję.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Żadnych czułych gestów