Fotografie i kremówki

Często myślę o tym, że największym przegranym w sprawie uchodźców jest Jan Paweł II.

Aktualizacja: 14.01.2018 14:30 Publikacja: 13.01.2018 23:01

Joanna Szczepkowska

Joanna Szczepkowska

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Myślę, że zamykając granice przed uchodźcami, naprawdę należy się zastanowić nad pojęciami chrześcijaństwa i katolicyzmu. Oba te pojęcia zaczynają się rozdwajać jak nasza literacka rozdarta sosna. Nie mam legitymacji do tego, żeby się wdawać w rozprawy teologiczne, natomiast mogę zdać sprawozdanie z tego, co widzę i czytam.

Mamy więc obrazy i figury Chrystusa i Matki Boskiej. Stoją bądź idą z otwartymi rękami, bosi, bezbronni, ale miłujący. Opiekuńczy i gotowi do pomocy. Przed takimi klękamy, do takich się modlimy. W odróżnieniu od innych potężnych bogów nasi święci idą do ludzi, w ludzi, ku ludziom. Chciałabym się zastanowić nad wymową obrazu Chrystusa i jego matki. Czy idą tylko tam, gdzie mogą napotkać swoich? Niewątpliwie idą szerzyć wiarę.

Od razu pragnę zastrzec – nie mam zaufania do tych, którzy porównują strach przed uchodźcami do sytuacji Marii i Józefa czy do polskich uchodźców przyjmowanych na świecie w przeszłości. W obu wypadkach nie było potencjalnych, samotniczych terrorystów, zwabionych przez ekstremistyczne państwo. Nie można porównywać uchodźstwa polskiego do uchodźstwa islamistów, bo po prostu nie było obawy i potencjalnego zagrożenia. Jeśli nie będzie się mówić o tym otwarcie, jeśli zaczniemy lukrować rzeczywistość, to tym bardziej zamkniemy granice.

Myślę, że obawa przed współczesnymi uchodźcami jest czymś naturalnym, nie tylko niechęcią do obcego. Rzecz jednak w tym, na ile jesteśmy zobowiązani ten strach pokonywać, właśnie jako chrześcijanie. Każda religia ma dwa oblicza: jedno to rozwój osobisty, dążenie do ideału, drugie to zawłaszczanie terenu. Historia chrześcijaństwa pokazuje jasno, że to zawłaszczanie odbywało się często w sposób okrutny i daleki od miłości bliźniego. Zabijani i torturowani poganie to obraz prawdziwych męczenników, nie mówiąc już o stosach i świętej inkwizycji. Szczególnie pojęte chrześcijaństwo zdobywało teren sposobami daleko odbiegającymi od obrazu bezbronnego Chrystusa.

Do czasu Jana Pawła II papieże byli wyniesieni ponad tłumy. Dlatego ten nasz polski Ojciec Święty, pogodny i bliski, podróżujący do innych, zdawał się taką rewolucją w pojmowaniu chrześcijańskiej miłości. Naprawdę mieliśmy powody do dumy. Były one tak silne, że polscy wierni wystawiają do dziś – już za Franciszka – fotografie naszego papieża, jakby mówiąc: za nim idziemy, za nikim innym. Czy jednak na pewno?

Zdarza mi się rozmawiać z tymi ludźmi. Mają na ścianach portrety naszego papieża, a w sprawie uchodźców są jednoznaczni: to innowiercy, terroryści i rabusie. Naszą religijną powinnością jest chronić przed nimi nasz chrześcijański teren – dodają. Na pytanie, czy tak właśnie nauczał Jak Paweł II, odpowiadają milczeniem. Jeszcze ciszej się robi, kiedy zdarza mi się pytać: jak myślicie, co powiedziałby wam Wojtyła w sprawie uchodźców? Z jakim przesłaniem przyjechałby do ojczyzny? Czy zamknięcie korytarza humanitarnego jest zgodne z duchem jego encyklik? Czy możecie sobie przypomnieć jego twarz i wyobrazić sobie, z jakim jej wyrazem słuchałby odmowy pomocy?

Za każdym razem, kiedy jeździł do ludzi innej wiary, narażał swoje życie. Wiedząc o zagrożeniach i pogróżkach, jeździł nadal otwartym samochodem. Po zamachu na jego życie nie zaprzestał podróży. Spotkał się ze swoim potencjalnym mordercą. Jak myślicie: po co to robił? Żeby krzewić w nas istotę chrześcijańskiej miłości. Trudnej i niebezpiecznej. Czy wy, którzy wierzycie, że widzi nas z góry, zastanawiacie się, co czuje? Co zostało z jego przykładu?

Katolicyzm jako jedyne z wyznań kieruje się posłuszeństwem w stosunku do człowieka ze Stolicy Piotrowej. Czy zamykając granice przed uciekinierami wbrew zaleceniom papieży, pozostajecie katolikami? Czy argument, że to niesie potencjalne niebezpieczeństwo, jest argumentem godnym chrześcijanina? Czy wypowiedzi rządzących to słowa ludzi szerzących wiarę czy tylko walczących o teren? Co zostało z wizyty Franciszka? Nie było tak miło i tak swojsko jak za naszego papieża. Powiedział nam, co myśli o europejskiej mentalności, używając jednego rzeczownika: kanapa. Bo tak naprawdę kanapa to jest nasz teren i tego bronimy. Kanapa to nasz grzech. Rząd, sprzeciwiając się przyjęciu uchodźców, wie o tym dobrze. Przykuwa nas do kanapy. Oddala nas od istoty chrześcijaństwa. Oddala od Jana Pawła II. Zostały po nim fotografie i kremówki. Wstyd. ©?

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Myślę, że zamykając granice przed uchodźcami, naprawdę należy się zastanowić nad pojęciami chrześcijaństwa i katolicyzmu. Oba te pojęcia zaczynają się rozdwajać jak nasza literacka rozdarta sosna. Nie mam legitymacji do tego, żeby się wdawać w rozprawy teologiczne, natomiast mogę zdać sprawozdanie z tego, co widzę i czytam.

Mamy więc obrazy i figury Chrystusa i Matki Boskiej. Stoją bądź idą z otwartymi rękami, bosi, bezbronni, ale miłujący. Opiekuńczy i gotowi do pomocy. Przed takimi klękamy, do takich się modlimy. W odróżnieniu od innych potężnych bogów nasi święci idą do ludzi, w ludzi, ku ludziom. Chciałabym się zastanowić nad wymową obrazu Chrystusa i jego matki. Czy idą tylko tam, gdzie mogą napotkać swoich? Niewątpliwie idą szerzyć wiarę.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów