Jakby obie te rzeczy mogły być wystarczająco mocną walutą, zyskiem, który jest w stanie wypełnić dziurę w budżecie samooceny powstałą po opuszczeniu targowiska próżności, rynku wymiany uwagi. Rozświetlić ciemność, jaka zapada, kiedy zamykają się setki śledzących dotychczas każdy twój krok oczu. Anonimowość nie istnieje, nie będzie już nigdy wartością to, co potrafi się kojarzyć tylko z brakiem i opuszczeniem. Potrzeba czegoś innego, jakichś innych oczu. Czegoś, co nie tyle zastąpi, ile przelicytuje Facebooka i Instagrama; dokładniejszej inwigilacji, jeszcze cierpliwszego adresata intymnych wyznań.