Robert Mazurek: A gdybym był Sowietem

Właśnie, nie Rosjaninem nawet, żadnym tam wielbicielem Tołstoja i Jerofiejewa, nie wzruszałbym się przy Jesieninie i nie zaśmiewał przy Ilfie i Pietrowie, nie, nic z tych rzeczy. Gdybym Sowietem był, imperialistą w wersji Putin+, takim, dla którego „kurica nie ptica, Polsza nie zagranica", otóż, gdybym kimś takim był, to bardzo by mnie się podobało to, co nad Wisłą widzę.

Aktualizacja: 17.11.2018 20:49 Publikacja: 15.11.2018 23:01

Robert Mazurek: A gdybym był Sowietem

Foto: Fotorzepa/ Darek Golik

Bardzo bym się cieszył, gdyby w świat poszła wersja Wszech Odzieży, wedle której przez Warszawę maszerowało ćwierć miliona nacjonalistów i oddzielona, pięciotysięczna może, grupka prezydenta, premiera i całej reszty. Chichrałbym się jak nastolatka, że moją wersję rozpowszechniają hardkorowi narodowcy wespół z euroentuzjastyczną opozycją, choć zaraz uprzytomniłbym sobie, że to nic nowego, wszak nie kto inny jak dzisiejszy idol totalnej Mecenas Roman tę Wszech Odzież zakładał. Notabene dowodzi on teraz całym sobą, iż rację miał wieszcz, pisząc, że „jest ONR-u spadkobiercą partia". Nie przewidział tylko Miłosz, że to nie jedna partia, tylko dwie co najmniej, koalicja nawet.

Otwierałbym szampana, gdyby polscy dziennikarze obsługujący zagraniczne tytuły w opisywaniu ćwierćmilionowego marszu skupiali się na jednej fladze podpalonej przez idiotę czy na wrzaskach wznoszonych przez idioty pobratymców. Nic by mnie tak nie cieszyło, gdyby owe światowe media te doniesienia podchwyciły, przejaskrawiły, rozpowszechniły, a potem przekazały Polakom, że o, patrzcie, tak nas widzą. W końcu to najprostszy sposób na zawstydzenie Polaka, który bardzo wrażliwy jest, jak go media w Gabonie opisują.

Gdybym był Sowietem, pewnie bym nie znał tej historii, ale pamiętam, jak w 1997 r. dziennikarz nieistniejącego już „Życia" zadzwonił do uchodzącego wówczas za autorytet moralny konfidenta SB Andrzeja Szczypiorskiego, pytając, jak ocenia obchodzące pierwsze urodziny „Życie" właśnie. Pisarz powiedział, że nie ocenia, bo czyta wyłącznie „Wyborczą". I morał: oto z tamtej gazety dowiadywał się, jak świat wygląda, w niej ten świat opisywał, a potem inni komentowali wciąż w tej samej „Wyborczej" słowa mistrza. Ot, obieg zamknięty, myślą nieuprawnioną nietknięty.

Gdybym był Sowietem, z radością słuchałbym opowieści o tym, jak to się Polacy za łby biorą i nie odmawiają sobie prztyczków przy każdej, najświętszej nawet okazji. Ale w jeszcze większą radość wprawiłoby mnie, gdyby któryś z przywódców Unii Europejskiej, o szefie jej Rady nawet nie śmiałbym marzyć, nazwał rodaków bolszewikami. Co prawda, gdybym był Sowietem, to nie miałbym zapewne nic przeciwko bolszewikom, ale wiedziałbym przecież, że skoro nawet on, ten najważniejszy z najważniejszych przewodniczący, tak mówi o swoich rodakach, to przecież to w świat pójdzie. Słuchajcie, europejskie narody, on sam – a w końcu kto zna Polaków lepiej od niego – mawia, że to bolszewia! Bolszewia, faszyści, ech, jeden czort, jeden niedemokratyczny motłoch. Oj tak, zacierałbym ja dłonie, a potem klaskał do takiej muzyki.

Tak, cieszyłyby mnie nie tyle wszystkie nieszczęścia Polski, ile te porażki, które Polacy sobie sami fundowali. W końcu, gdybym chciał swą strefę wpływów odbudować, to przecież nie tam, gdzie miód i mleko, jeno tam, gdzie kryzys i chaos. A jak kryzysu nie ma, to bardzo chciałbym choćby jakiś maleńki wywołać, ot, poprzedniego (i obecnego) prezydenta bojkotować, bo należało mu się, ot, Sejm przyblokować puczem operetkowym, ot, w reformatorskim zapale siedem razy w roku zmieniać ustawę o Sądzie Najwyższym, zapowiadając przy tym, że w tej sprawie nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa... Bardzo bym też chciał takie media wyhodować, co to potrafią rzeczywistość alternatywną tak wykreować, że Orwell spaliłby się ze wstydu. Jedni ślepi na lewe, inni na prawe oko, a ja bym im tylko Russia Today pokazywał, udowadniając, że przy nich to BBC.

Tak, to wszystko bym robił, gdybym tylko był Sowietem. Ale przecież nie jestem. Nie jestem i świat wygląda zupełnie inaczej, a ja sobie to wszystko wymyślić musiałem.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Bardzo bym się cieszył, gdyby w świat poszła wersja Wszech Odzieży, wedle której przez Warszawę maszerowało ćwierć miliona nacjonalistów i oddzielona, pięciotysięczna może, grupka prezydenta, premiera i całej reszty. Chichrałbym się jak nastolatka, że moją wersję rozpowszechniają hardkorowi narodowcy wespół z euroentuzjastyczną opozycją, choć zaraz uprzytomniłbym sobie, że to nic nowego, wszak nie kto inny jak dzisiejszy idol totalnej Mecenas Roman tę Wszech Odzież zakładał. Notabene dowodzi on teraz całym sobą, iż rację miał wieszcz, pisząc, że „jest ONR-u spadkobiercą partia". Nie przewidział tylko Miłosz, że to nie jedna partia, tylko dwie co najmniej, koalicja nawet.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki