Powiedzieć, że w ostatni kwartał roku globalna gospodarka weszła w stanie rozedrgania, to nic nie powiedzieć. Uczestnicy rynku borykają się z trudnymi do rozstrzygnięcia dylematami. A taka zmienność, jak w kilku ostatnich tygodniach, zazwyczaj związana była z jakimiś dramatycznymi wydarzeniami. Tym razem żadnych dramatów nie ma. Są za to sygnały płynące od decydentów, nieraz przesadnie interpretowane przez rynek, które wywołują dzikie skoki indeksów giełdowych. W nerwowej atmosferze wyładowuje się olbrzymia niepewność, pociągająca za sobą dzienne wahania największych indeksów giełdowych o 600-800 punktów. O co tu w ogóle chodzi?
Po pierwsze – rynek zmaga się z odpowiedzią pytanie: czy w warunkach globalnego cyklicznego spowolnienia banki centralne będą kontynuowały zapowiadany wcześniej powrót do standardowej polityki monetarnej? Wycofywanie się banków centralnych z programu skupu aktywów, skracanie napuchniętych bilansów, wreszcie podwyżki stóp procentowych, prowadzone w warunkach spadającej dynamiki PKB oznaczają przecież procykliczną politykę monetarną. Pozytywna odpowiedź na to pytanie prowadzi konsekwentnie część uczestników rynku do wniosku, że w perspektywie roku 2021 globalną gospodarkę czeka recesja. Odpowiedź negatywna, czyli postawienie na wycofanie się banków centralnych z zaostrzania polityki monetarnej po wpływem zmiany oceny bilansu ryzyk, oznacza zaś, że trzeba dokonać odpowiedniej realokacji aktywów, tak jakby cykl wzrostowy miał trwać nadal.
Jeśli wcześniej olbrzymia większość uczestników rynku zainwestowała w przekonanie, że w sprawie zwrotu w polityce monetarnej w stronę restrykcyjności wszystko jest jasne, to teraz najmniejsza co do tego wątpliwość prowadzi do nadpobudliwych reakcji.
Po drugie – trzeba dokonać oceny ryzyka eskalacji konfliktu handlowego między USA i Chinami oraz ewentualnego wpływu wojen handlowych na globalną gospodarkę. Przy czym w pierwszej kolejności chodzi tu o utrzymanie pod kontrolą tempa wzrostu w Chinach, od czego zależą nie tylko światowe ceny surowców, ale też dynamika PKB w regionie Azji i Pacyfiku, a tym samym globalnego PKB.
Po trzecie – trzeba przyjąć scenariusz rozwoju sytuacji w Unii Europejskiej, a to oznacza wycenę realizacji ryzyka politycznego związanego z brexitem, Włochami i – nie zapominajmy o tym – wciąż także z Grecją.