Dlatego podejmują się takich prac ludzie najodważniejsi, o największym poczuciu odpowiedzialności. Stawiający wyżej dobro ogółu niż własne.
Trzymam kciuki, aby ktoś taki znalazł się w Wielkiej Brytanii. Aby wyciągnął wtyczkę z neonu z napisem „brexit". Technicznie nie jest to trudne. Trybunał Sprawiedliwości UE (TSUE) orzekł bowiem niedawno, że Wielka Brytania w każdej chwili może po prostu... wycofać wniosek o wystąpienie z UE. I brexit stanie się historią.
Londyn ma opuścić Wspólnotę już 29 marca przyszłego roku. Realny jest wręcz „dziki brexit" bez żadnych umów. Długi czas na negocjacje został zmarnowany. Brytyjscy politycy pokazali, że nie wiedzą, jak przeprowadzić operację, do której sami zachęcali. Rząd się chwieje. Wśród zwykłych Brytyjczyków zaś pojawiło się poczucie rozczarowania. Z medialnych informacji wynika, że dziś wynik referendum byłby inny.
Dla wszystkich – w tym polskich przedsiębiorców – brexit będzie potężnym ciosem. Przerwane zostaną powiązania gospodarcze budowane przez lata. Dziesiątki branż będą musiały doliczyć dodatkowe koszty, stawiając pod znakiem zapytania opłacalność prowadzonej działalności. Czy istnieje „mniejsze zło", które wprawdzie nie zadowoli wszystkich, ale nie zdemoluje gospodarki? Tak! Zaniechanie brexitu!
Potrzebny jest jednak w Londynie ktoś mający dość sił i odwagi, by wziąć na siebie za to odpowiedzialność. W tym również gniew sporej części społeczeństwa, które za brexitem głosowało. Ktoś stawiający wyżej dobro swojego kraju od kariery politycznej. Niezwracający uwagi na ewentualne konsekwencje osobiste.