Zacznę od wyników. Inflacja w latach 2010–2015 wyniosła przeciętnie 1,8 proc. i była niższa od celu inflacyjnego wynoszącego 2,5 proc. Za kadencji poprzedniej Rady, tj. w latach 2004–2009, była bardziej zbliżona do celu (wyniosła 2,8 proc.), ale praktycznie całość różnicy w inflacji między tymi okresami wynikała z odmiennego kształtowania się cen energii i żywności, na które polityka pieniężna ma niewielki wpływ.
Po wyłączeniu tych cen inflacja w obu okresach była niemal identyczna – różniła się o zaledwie 0,1 pkt proc. W obu okresach charakteryzowała się także umiarkowaną zmiennością. Przeciętne odchylenie od średniej wyniosło 0,8 pkt proc. w latach 2010–2015 oraz 0,9 pkt proc. w latach 2004–2009. Za rzadkie pozostawanie inflacji w przedziale dopuszczalnych wahań (16 miesięcy w latach 2010–2015 oraz 31 miesięcy w latach 2004–2009) odpowiadały głównie bardzo silne szoki na rynku surowców rolnych i energetycznych. Przeciętne odchylenie dynamiki cen żywności od średniej wyniosło 2,8 pkt proc. w latach 2010–2015 i 2,7 pkt proc. w latach 2004–2009. W przypadku dynamiki cen energii wyniosło ono, odpowiednio, 5,2 i 1,7 pkt proc. Co więcej, w latach 2010–2015 te dwa rodzaje szoków najczęściej działały w tę samą stronę, tzn. albo wspólnie podbijały inflację, albo wspólnie ją obniżały.
Trudne otoczenie
W takich warunkach, żeby zapobiec wybiciom inflacji poza przedział odchyleń od celu Rada musiałaby, po pierwsze, potrafić lepiej prognozować ceny surowców niż wyspecjalizowane w tym instytucje (np. Departament Energii USA), z których prognoz korzysta, oraz, po drugie, silnie zwiększyć zmienność pozostałych cen – tak, aby ich wahania zniosły się z wahaniami cen energii i żywności. Pierwszy z tych warunków jest w praktyce niemożliwy do spełnienia. Drugiego natomiast Rada nie powinna nawet próbować spełnić. Nie dekretuje ona zmienności pozostałych cen. Żeby ją zwiększyć, musiałaby doprowadzić do większych wahań PKB i kursu walutowego.
Elastyczne podejście do odchyleń inflacji od celu powodowanych przez szoki pozwoliło ograniczyć te wahania. Lata 2010–2015 nie były spokojnymi czasami w gospodarce światowej. Pomimo to wzrost polskiej gospodarki jeszcze nigdy w historii nie był równie stabilny. Co więcej, żadnej gospodarce na świecie mającej podobny udział eksportu w PKB co Polska nie udało się bardziej go ustabilizować.
Dotyczy to także krajów, których banki centralne od wielu lat cieszą się najwyższą reputacją, jak Chile, Nowa Zelandia czy Szwecja. Były i takie kraje, w których zarówno wzrost, jak i inflacja wykazywały większą zmienność niż u nas. Należały do nich Węgry, na których – wciąż mam nadzieję – nie zaczniemy się wzorować.