Dzień 23 października zapisze się w specyficzny sposób w historii Unii Europejskiej. W tym dniu Komisja Europejska po raz pierwszy od czasu wprowadzenia wspólnotowego pieniądza jednoznacznie odrzuciła projekt budżetu na nadchodzący rok przedstawiony przez państwo członkowskie należące do strefy euro. Planowany deficyt budżetowy na poziomie 2,4 proc. trzykrotnie przekracza deficyt z trudem wynegocjowany w ramach tzw. paktu stabilności przez poprzedni włoski rząd. A Włochy to kraj bardzo znaczący w strefie euro, mający PKB prawie dziesięciokrotnie większy od Grecji, co w kontekście problemu budżetowego jest porównaniem niewymagającym szerszego wyjaśnienia.
Włosi nie chcą ustąpić
Delikatność problemu po stronie włoskiej polega także na tym, że kraj ten jest, po pierwsze, płatnikiem netto do unijnego budżetu, a po drugie, wśród mieszkańców kraju poparcie dla wspólnej waluty jest od dawna relatywnie niskie, co tworzy ogólnie nieprzychylny klimat wobec decyzji Komisji. Żadna z partii koalicyjnych, czyli antyestablishmentowy Ruch Pięciu Gwiazd i prawicowa Liga Północna, nie wykazuje cienia skłonności do budżetowych negocjacji z Komisją, zarzucając jej działanie na szkodę włoskiego społeczeństwa. Dla wielu Włochów brzmi to zapewne przekonująco, bowiem głównymi przyczynami zwiększonego deficytu budżetowego są dodatkowe zasiłki dla ubogich i bezrobotnych, selektywne obniżenia stawek podatkowych oraz zmiany w systemie emerytur, umożliwiające pewnej grupie osób rezygnację z pracy już w wieku 62 lat.
Wielu ekspertów dostrzega w tym jednak poważne zagrożenie dla przyszłości włoskiej gospodarki – przy całej doraźnej atrakcyjności społecznej przedstawionego projektu budżetu Komisja argumentuje, że przy braku rzeczywistych reform nie ma szans na obniżenie olbrzymiego długu publicznego, przekraczającego we Włoszech 130 proc. PKB. A to z kolei dodatkowo obniżyłoby wiarygodność finansową kraju, wywołując daleko idące reperkusje w całej strefie euro, tym bardziej że wielkość włoskiej gospodarki uniemożliwia ratowanie finansów w sposób zastosowany w trakcie kryzysu w Grecji.
Czas niepewności
Nie można się oprzeć wrażeniu, że czeka nas długi okres niepewności, bowiem nawet w razie braku ustępstw po obu stronach sporu procedury negocjacyjne i ewentualna unijna kara w przypadku ich niepowodzenia możliwa byłaby dopiero mniej więcej za rok. Czynniki, które mogą się okazać decydujące dla rozwoju sytuacji, to z jednej strony narastająca rywalizacja wewnątrz włoskiej koalicji rządowej mogąca się przerodzić w modyfikacje oficjalnego stanowiska, a z drugiej ciągle szeroko dyskutowany poziom skłonności Unii Europejskiej do finansowego wspierania zagrożonych banków strefy euro. Za szczodrym wsparciem opowiada się np. dobitnie prezydent Francji, ale napotyka twardą opozycję ze strony nieformalnej tzw. Ligi Hanzeatyckiej, złożonej z północnych państw członkowskich Unii. Unijny bank centralny ma specjalny program pozwalający skupować włoskie obligacje na wolnym rynku i obniżający w ten sposób koszt bankowych kredytów. Wykorzystanie tej możliwości powiązane jest jednak z istotnymi ustępstwami dotyczącymi budżetowych wydatków Włoch, co w obecnej sytuacji jest mało prawdopodobne.
Będzie kompromis?
Czyżby więc istniała realna groźba wykluczenia Włoch z unii walutowej? Trudno to sobie wyobrazić, biorąc choćby pod uwagę zaangażowanie we Włoszech banków francuskich i niemieckich, czyli państw będących najbardziej wpływowymi członkami strefy euro. Łączne inwestycje we Włoszech francuskich i niemieckich banków grubo przekraczają 500 mld euro, a to przy rezygnacji tego kraju ze wspólnej waluty oznaczałoby olbrzymie straty.