W swoim wystąpieniu w ONZ w 1994 roku David Rockefeller, jeden z najbardziej reprezentatywnych przedstawicieli ówczesnej globalnej finansjery, powiedział: „Stoimy u progu globalnej transformacji. Wszystkim, czego teraz potrzebujemy, jest prawdziwy, wszechogarniający kryzys, a narody zaakceptują nowy porządek świata". Przepowiednie mają to do siebie, że często sprawdzają się w sposób przewrotny, wbrew intencji autorów. Wydaje się, że taki właśnie los spotyka dziś życzenie Rockefellera. To ludzkie emocje wymuszają głębokie zmiany ekonomiczne, a nie odwrotnie, jak dotąd. Logika ekonomii ustępuje miejsca logice emocji.
Neoliberalny porządek świata zdominowanego po zimnej wojnie przez jedno supermocarstwo rozpada się na naszych oczach jak wiadukt Morandiego w Genui, który uchodził przez lata za symbol nowoczesności. Czeka nas globalna transformacja, choć „nowego porządku" jeszcze nie widać. Jest to więc swego rodzaju wyprawa w nieznane.
Kluczem do jej zrozumienia jest pojęcie „uogólnionej niepewności", czyli niemożności przewidzenia parametrów kluczowych dla przetrwania i rozwoju jednostek i społeczności ludzkich, organizacji, państw i narodów. Niepewność budzi emocje, często na pograniczu histerii, agresji i paniki, nawet w warunkach dobrej koniunktury gospodarczej.
Nie ma złotego standardu
Zarówno ekonomia, jak i nauka oraz praktyka zarządzania czy edukacja ekonomiczna i menedżerska uległy w ostatnich dziesięcioleciach silnej presji globalizacji i wynikającego z niej ujednolicenia wzorców, zasad, filozofii i praktyk działania. Ukształtowały i utrwaliły się one wiele dziesiątków lat temu w postaci złotego standardu polityki ekonomicznej i zarządzania firmami. A dziś coraz mniej pasują do dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości.
Przedsiębiorstwa działające na konkurencyjnych rynkach dostosowują się do nowej sytuacji po omacku, intuicyjnie wykorzystując możliwości, jakie daje technologia: sztuczna inteligencja, big data itp. Gorzej radzą sobie rządy, które próbują prowadzić polityki gospodarcze pod presją coraz bardziej zaniepokojonych wyborców. A wyborcy, zniechęceni do mainstreamu ekonomii, łatwo ulegają demagogom i populistom.