Zasadzki emisji wirtualnej gotówki

Elektroniczny pieniądz banku centralnego? To nie takie proste – pisze były członek Rady Polityki Pieniężnej.

Publikacja: 18.10.2018 21:00

Zasadzki emisji wirtualnej gotówki

Foto: Adobe Stock

Stosowane w Szwecji programy eliminowania z użycia gotówki przyniosły skutek. Już mało kto nią tam płaci. W pewnym więc sensie Bank Szwecji nie miał innego wyjścia, niż ogłosić, że zaczyna prace nad koncepcją stworzenia pieniądza elektronicznego (CBDC, central bank digital currency). Dlaczego jednak niedługo potem banki centralne Danii i Finlandii ogłosiły, że nie podejmą takich działań? Skąd bierze się ich sceptycyzm wobec CBDC?

Ostrożność banków centralnych

Zacznijmy od tego, że banki centralne w ogóle ostrożnie podchodzą do pomysłów kreowania pieniądza przez nie same. Wiedzą, że lepiej jest, gdy pieniądz depozytowy jest kreowany kredytem banków komercyjnych. W takiej bowiem sytuacji nowo wykreowany pieniądz trafia tam, gdzie powinien: do firm, które są na tyle efektywne, by bez trudności spłacać zaciągnięte kredyty.

Banki centralne nie powinny ich udzielać choćby z tego względu, że – jako instytucje niekomercyjne – nie są do tego przygotowane. Ograniczają się zatem (poza kreacją płynnych rezerw) do emisji gotówki. A i jej emitują tylko tyle, ile potrzebują banki komercyjne, by wypełnić bankomaty.

Może jednak należałoby pozwolić, by zwykli ludzie mieli rachunki w banku centralnym? By wpłacali tam pensje, a więc pieniądze, które już wcześniej zostały wykreowane kredytem dla firm? Zwykli ludzie mieliby z tego korzyść. Mogliby szybko i tanio dokonywać płatności, skoro to właśnie bank centralny zarządza systemem płatniczym.

Pozornie to dobry pomysł, ale potencjalne konsekwencje takiej decyzji jeżą bankowcom centralnym włos na głowie. Przede wszystkim zmieniłby się charakter ich instytucji. To nie byłyby już wieże z kości słoniowej, gdzie w ciszy i spokoju analizuje się, jak i kiedy zmienić stopy procentowe. Nagle pojawiłyby się miliony indywidualnych klientów. I szybko zaczęliby kręcić nosem. Narzekaliby, że jakość usług finansowych w banku centralnym nie jest taka jak w banku komercyjnym i – co gorzej – oprocentowanie też byłoby niższe.

Pocieszenie jest takie, że właśnie z tych względów w dobrych czasach ludzie nadal trzymaliby pieniądze w bankach komercyjnych. Właśnie dlatego, że oprocentowanie byłoby w nich wyższe. Poza tym, będąc klientem banku komercyjnego, można się poczuć globalnym wręcz inwestorem – dokonując lokat, z których dochody zależą na przykład od zmian indeksu giełdowego w Pernambuco.

Ucieczka w złych czasach

Ciemna strona pomysłu, by zwykli ludzie mieli rachunki w banku centralnym, wynika z tego, że gdyby tylko pojawiły się pogłoski, iż idą złe czasy, to ludzie masowo uciekaliby tam, gdzie ryzyka nie ma. Przenosiliby lokaty do banku centralnego.

Wtedy banki komercyjne nagle znalazłyby się kłopotach. Musiałyby albo likwidować aktywa, albo pożyczać dużo od banku centralnego, by sprostać ucieczce depozytów.

A co byłoby, gdyby kilka banków centralnych naraz stworzyło możliwość trzymania w nich depozytów? Do którego z nich uciekaliby z lokatami ludzie z wielu krajów, gdyby zaczęło mocno wiać na globalnych rynkach finansowych? Można założyć, że do banku centralnego kraju, którego granicy strzeże wieża Matterhornu, nazywana po włoskiej stronie Monte Cervino.

Widzimy zatem, że stworzenie zwykłym ludziom możliwości posiadania rachunków w bankach centralnych jest pomysłem średnim, a dla banków komercyjnych prawie zabójczym, skoro mogłyby, jak w XIX wieku, nagle stracić dużo depozytów.

Wychodzi na to, że gdyby bank centralny miał emitować elektroniczny pieniądz, musiałaby to być jednak tylko elektroniczna gotówka. Czym jednak wirtualna gotówka miałaby się różnić od pieniądza depozytowego? I ona, jak depozyt, musiałaby mieć formę elektronicznego zapisu.

Blockchain nie pomoże

Dlatego Bank Szwecji nie zapowiada, że będzie emitował wirtualną gotówkę. Zapowiada, że będzie to wirtualny pieniądz mający podobne jak gotówka właściwości. Czy technologia blockchain Bankowi Szwecji pomoże? Raczej nie. Stosowane obecnie systemy płatnicze są nadal szybsze i tańsze.

Z emisją elektronicznej gotówki łatwo więc nie będzie. No cóż, poczekam, aż informatycy coś wymyślą. Na razie jutro kupię „Rzeczpospolitą", używając jak zwykle karty zbliżeniowej, by kioskarz nie musiał się biedzić z wydawaniem reszty.

Prof. dr hab. Andrzej Sławiński pracuje w Katedrze Ekonomii Ilościowej Szkoły Głównej Handlowej, jest autorem książek na temat rynków finansowych i polityki pieniężnej. Był w przeszłości członkiem RPP i dyrektorem Instytutu Ekonomicznego NBP.

Stosowane w Szwecji programy eliminowania z użycia gotówki przyniosły skutek. Już mało kto nią tam płaci. W pewnym więc sensie Bank Szwecji nie miał innego wyjścia, niż ogłosić, że zaczyna prace nad koncepcją stworzenia pieniądza elektronicznego (CBDC, central bank digital currency). Dlaczego jednak niedługo potem banki centralne Danii i Finlandii ogłosiły, że nie podejmą takich działań? Skąd bierze się ich sceptycyzm wobec CBDC?

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację