Jak słusznie zauważa profesor Andrzej Sławiński w opinii pt. „Czego brakuje Modern Monetary Theory" („Rzeczpospolita" z 30.08.2020), od kilku lat rośnie zainteresowanie koncepcją MMT. Niestety, zainteresowanie to częstokroć wiąże się z brakiem zrozumienia jej istoty. Autorzy krytyczni wobec MMT przypisują jej zwolennikom intencje „połączenia budżetu i banku centralnego w jedno, dzięki czemu rząd nie musiałby od nikogo pożyczać pieniędzy, lecz mógłby je sam emitować, finansując w ten sposób swoje wydatki. To jednak oznaczałoby rezygnację z niezależności banku centralnego, która okazała się kluczowym warunkiem skuteczności walki z inflacja".
Otóż twórcy MMT wcale nie postulują reformy polegającej na „połączeniu budżetu i banku centralnego". W pierwszym rzędzie MMT wyjaśnia faktyczne związki zachodzące pomiędzy emisja pieniądza a polityką fiskalną – niezależnie od konkretnej formy powiązań banku centralnego z władzą fiskalną. Bank centralny może być skrajnie niezależny i odpowiadać tylko przed Bogiem i Historią, ale w ostatecznym rachunku emisja pieniądza dostosowuje się – na zasadzie praw arytmetyki – do potrzeb gospodarki realnej, tak prywatnej, jak i publicznej.
W przypadku sektora prywatnego bank centralny produkuje gotówkę odpowiadając na zapotrzebowanie (artykułowane za pośrednictwem banków komercyjnych). Za tym zapotrzebowaniem stoją potrzeby gospodarstw domowych i firm prywatnych, związane z ich funkcjonowaniem. Raczej nie inaczej jest w przypadku sektora publicznego. Z reguły wydatki tego sektora przewyższają jego wydatki. Powstający deficyt przyjmuje formę przekazów i wypłat gotówki trafiających poprzez system banków komercyjnych do firm i gospodarstw domowych. Realizacja tych wypłat jest podstawą zapotrzebowania na pieniądz (w tym gotówkę), po który banki komercyjne zgłaszają się do banku centralnego, identycznie jak w przypadku pieniędzy (gotówki) pożądanej przez sektor prywatny.
Oczywiście, „debet rządu" w bankach komercyjnych (bywa, że de facto należących do rządu) wymaga „uregulowania". To nie nastręcza problemów. Rząd emituje obligacje skarbowe, tj. dług publiczny, z reguły wysoce ceniony przez gospodarstwa domowe i banki komercyjne (nawet, gdy jego oprocentowanie jest symboliczne lub wręcz realnie ujemne, co od pewnego czasu jest obserwowane). Koniec końców (deficytowe) wydatki rządowe odpowiadają wielkością dodatkowej emisji pieniądza uskutecznianej, nolens volens, przez bank centralny.
Nie potrzeba formalnego połączenia budżetu z bankiem centralnym, by mieć do czynienia z funkcjonalnym związkiem pomiędzy budżetem a emisją pieniądza. Praktyka polityki pieniężno-fiskalnej mówi językiem MMT – z czego często nie zdają sobie sprawę nawet teoretycy makroekonomii, a już praktycy niemal zawsze (Monsieur Jourdain wiecznie żywy...).