Tomasz Pietryga o Kongresie Sędziów Polskich

Mamy ostry spór ustrojowy między władzą sądowniczą a rządem i prezydentem – to główny wniosek, jaki można wysunąć po zakończonym w sobotę nadzwyczajnym Kongresie Sędziów Polskich.

Publikacja: 05.09.2016 08:34

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: rp.pl

Było to dla ludzi Temidy wydarzenie bez precedensu. Jeszcze nigdy tylu sędziów (ponad 1000) nie zgromadziło się w jednym miejscu. Obecni niemal jednomyślnie potwierdzili, że ich niezawisłość jest zagrożona przez rządowe działania i plany, domagając się większej niezależności od władzy wykonawczej.

Kongres był w końcu wiecem poparcia dla działań Andrzeja Rzeplińskiego w sporze o Trybunał Konstytucyjny. Prezes TK z uniesionymi w triumfie dłońmi, przy aplauzie publiczności, przypominał nieco sędziowskiego Lecha Wałęsę za czasów świetności tego drugiego. Czegoś bardzo istotnego jednak na tym kongresie zabrakło. A setki sędziów, którzy przyjechali do Warszawy często z bardzo odległych miejsc, wydawało się momentami jedynie scenografią dla padających z mównicy oświadczeń prezesów i byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego, profesorów, przedstawicieli sędziowskich elit, rzecznika praw obywatelskich i Ryszarda Petru. Liniowi sędziowie mogli zabrać głos dopiero po pięciu godzinach debatowania, chociaż wydawało się, że ten kongres jest właśnie dla nich.

Można debatować nad wymiarem sprawiedliwości na kongresach, sympozjach i zebraniach. Można spierać się o konstytucyjne pryncypia w profesorskim gronie, tocząc mądre i skomplikowane dysputy przy kominku, sącząc ze szklaneczki wiekową whisky; załamując przy tym ręce nad zanikiem państwa prawa i brakiem szacunku dla konstytucyjnych norm. To oczywiście ważne, ale niestety trochę odbiega od rzeczywistości, w jakiej żyją na co dzień szarzy obywatele.

Jeden z sędziów przemawiających na kongresie opowiedział historię, jaką usłyszał w pociągu. Pasażer ubolewał, że współmałżonek ograniczył mu kontakt z dzieckiem, a rozprawa w sądzie, która może to zmienić, została wyznaczona dopiero za osiem miesięcy. Ten zilustrowany przez sędziego przypadek był tylko kwiatkiem do kożucha, jakim była tocząca się debata.

Takich ludzi jak ów pasażer są tymczasem nie setki, nie tysiące, ale dziesiątki tysięcy, a może i więcej. Oni nie chodzą do sądu dla zabicia czasu. Dla nich jest to często ostatnia deska ratunku, jedyna nadzieja na sprawiedliwość, złagodzenie krzywd. Dla takich ludzi konstytucyjne pryncypia to nie dyskusja na wysokim C. Dla nich to – może wprost niewyartykułowane – prawo do sprawiedliwości, do szybkiego sądu i wyroku. Nad tym, że ta konstytucyjna norma jest nagminnie naruszana przez złą organizację sądów, przez bizantyjskie zwyczaje i częsty brak poszanowania godności podsądnego, debatowano bardzo mało.

I to jest główny zarzut do tego kongresu. Sędziowie wykazali się sporym egoizmem, zapominając, po co są. I o tym, że główny, jakże przyziemny, problem dla nas stanowią coraz dłuższe procesy i rosnąca przewlekłość. A Temidzie nie ufa dziś ponad 60 proc. obywateli, i tak jest od dekad. Większym zaufaniem cieszy się obecnie zawód strażaka niż sędziego.

Sądy nie są autonomiczną, samotną wyspą, samą dla siebie. Są dla obywateli. Szkoda, że sędziowie zmarnowali szansę, żeby rozpocząć dyskusję, jak to w końcu zmienić.

Było to dla ludzi Temidy wydarzenie bez precedensu. Jeszcze nigdy tylu sędziów (ponad 1000) nie zgromadziło się w jednym miejscu. Obecni niemal jednomyślnie potwierdzili, że ich niezawisłość jest zagrożona przez rządowe działania i plany, domagając się większej niezależności od władzy wykonawczej.

Kongres był w końcu wiecem poparcia dla działań Andrzeja Rzeplińskiego w sporze o Trybunał Konstytucyjny. Prezes TK z uniesionymi w triumfie dłońmi, przy aplauzie publiczności, przypominał nieco sędziowskiego Lecha Wałęsę za czasów świetności tego drugiego. Czegoś bardzo istotnego jednak na tym kongresie zabrakło. A setki sędziów, którzy przyjechali do Warszawy często z bardzo odległych miejsc, wydawało się momentami jedynie scenografią dla padających z mównicy oświadczeń prezesów i byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego, profesorów, przedstawicieli sędziowskich elit, rzecznika praw obywatelskich i Ryszarda Petru. Liniowi sędziowie mogli zabrać głos dopiero po pięciu godzinach debatowania, chociaż wydawało się, że ten kongres jest właśnie dla nich.

Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd Tuska w sprawie KRS goni króliczka i nie chce go złapać