KRS kładzie na szali swoją wiarygodność - komentuje Tomasz Pietryga

Rekomendowanie na sędziego Sądu Najwyższego radcy prawnego, który został skazany dyscyplinarnie za działania niezgodne z prawem i zawodową etyką, to poważna rysa na działalności Krajowej Rady Sądownictwa.

Aktualizacja: 03.09.2018 10:52 Publikacja: 02.09.2018 18:25

KRS kładzie na szali swoją wiarygodność - komentuje Tomasz Pietryga

Foto: Adobe Stock

Ustawowym zadaniem KRS jest prześwietlenie kandydatów do SN zarówno pod kątem merytorycznym, jak i etycznym. A oceniający o mało chlubnym epizodzie z życia kandydata wiedzieli. Nie była to więc ślepota, lecz jedynie pomroczność. A lakoniczne uzasadnienie dla tej decyzji, jakie otrzymaliśmy, sprowadzające się do zdania: „tak chciała większość", jest niestety słabe.

Trudno zrozumieć, dlaczego członkowie Rady z taką łatwością kładą na szali swoją wiarygodność. Zwłaszcza że świetnie zdają sobie sprawę, że osoba z prawomocnym wyrokiem sądu dyscyplinarnego nie miałaby szans nawet na asystencki wakat w najmniejszym sądzie rejonowym, a co dopiero w Sądzie Najwyższym.

Silne państwo opiera się na silnych instytucjach. To oczywista oczywistość. Przy odpowiednim potencjale politycznym łatwo je rozmontować, znacznie trudniej na gruzach postawić coś silniejszego. A przecież reset Temidy, który od trzech lat z żelazną konsekwencją przeprowadza partia rządząca, miał wyzwolić sądownictwo z patologii, uczynić lepszym.

Nie bulwersuje mnie wprowadzenie politycznego trybu wyboru sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa. Dziś prawnicza interpretacja ustawy zasadniczej w sprawie KRS ściśle wiąże się ze skrywanymi sympatiami dla jednej bądź drugiej strony sporu. Prawne analizy stały się pancerzem lub amunicją w walce. Tymczasem wystarczy zajrzeć do najnowszej historii, poznać lepiej genezę Rady, aby dojść do wniosku, że PiS nie dokonuje zamachu na dziewiczo czystą i nieskalaną instytucję, bo polityka i towarzyskie koterie zawsze w niej były. Liczyły się jednak proporcje i intencje.

Uderza, z jaką łatwością dopiero co zreformowaną instytucję można wmontować w system polityczny. Rekomendacje kandydatów na sędziów SN były wielkim testem dla KRS. Rada miała niezależnymi decyzjami odeprzeć zarzuty, że stała się trybikiem w maszynie PiS. Nie przeszła tej próby, chociażby podczas formowania Izby Dyscyplinarnej, do której w większości rekomendowano ludzi z politycznymi powiązaniami. Rekomendowanie osób wątpliwych etycznie jest wejściem na nowy, wyższy poziom kontrowersji wokół KRS.

Mam nadzieję, że kiedy kandydatury trafią do prezydenta, selekcyjne sito będzie gęstsze. Prezydencki doradca Andrzej Dera powiedział w ubiegłym tygodniu, że żadnego automatyzmu w tej sprawie nie będzie. Trzymamy za słowo, inaczej zamiast silnych instytucji państwa, jakie zapowiadał PiS, powstaną słabe, fasadowe, złożone z beneficjentów nowej rewolucji, i to o bardzo wątpliwej proweniencji.

Czytaj: Sędzia z rysą w życiorysie

Ustawowym zadaniem KRS jest prześwietlenie kandydatów do SN zarówno pod kątem merytorycznym, jak i etycznym. A oceniający o mało chlubnym epizodzie z życia kandydata wiedzieli. Nie była to więc ślepota, lecz jedynie pomroczność. A lakoniczne uzasadnienie dla tej decyzji, jakie otrzymaliśmy, sprowadzające się do zdania: „tak chciała większość", jest niestety słabe.

Trudno zrozumieć, dlaczego członkowie Rady z taką łatwością kładą na szali swoją wiarygodność. Zwłaszcza że świetnie zdają sobie sprawę, że osoba z prawomocnym wyrokiem sądu dyscyplinarnego nie miałaby szans nawet na asystencki wakat w najmniejszym sądzie rejonowym, a co dopiero w Sądzie Najwyższym.

Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?