Robert Gwiazdowski: Szambo w zamówieniach publicznych

Przetarg na budowę oczyszczalni ścieków Czajka w Warszawie Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji ogłosiło we wrześniu 2006 r. Nikt się nie zgłosił, bo nie był w stanie w wyznaczonym terminie przygotować poważnej oferty.

Aktualizacja: 03.09.2020 06:10 Publikacja: 02.09.2020 19:54

Robert Gwiazdowski: Szambo w zamówieniach publicznych

Foto: Adobe Stock

Drugi przetarg przeprowadzono w grudniu 2006 r. Tym razem zgłosiły się już dwa konsorcja: Budimex Dromex (należący do hiszpańskiego Ferrovialu) razem z Hydrobudową i PBG oraz Warbud (należący do francuskiego Vinci). Przetarg unieważniono ze względu na zbyt wysokie oferty – Hiszpanie zażyczyli sobie 766 mln euro, Francuzi zaś aż 853 mln euro. A szacunkowy koszt budowy wynikający z analiz MPWiK opiewał na 320 mln euro!

We wrześniu 2007 r. rozpisano przetarg trzeci. Tym razem Warbud wygrał z ceną 564 mln euro. Budimex chciał 609 mln euro, a dodatkowo nie chciał zadeklarować skończenia budowy w 2010 r. Cena Warbudu była niższa o 289 mln euro niż dziewięć miesięcy wcześniej! Prawie 34 proc.! Mimo że ceny materiałów budowlanych i instalacyjnych wzrosły w tym czasie o jakieś 15 proc.! W dalszym ciągu jednak cena była o 244 mln euro wyższa niż szacunki inwestora. I znacznie wyższa niż u konkurencji, która się w tym czasie pojawiła. Sistem Yapi ze Stambułu, EMIT z Mediolanu i Bateg z Berlina zaoferowały cenę prawie dwukrotnie niższą (299 mln euro). Ale – jak stwierdził warszawski ratusz – „wybraliśmy ofertę nie najtańszą, tylko najlepszą". Osobiście nie mam nic przeciwko wybieraniu ofert najlepszych. Jestem nawet wrogiem wybierania ofert najtańszych tylko dlatego, że są najtańsze. Ale instytucje publiczne zazwyczaj wybierają właśnie najtańsze.

Czytaj także: Komisarz w Warszawie za Czajkę - co na to prawo 

Czajki nie wybudowano w 2010 r., jak deklarował wykonawca, tylko dopiero w 2012 r. Budimex miał więc rację, że nie da się prac wykonać w wyznaczonym przez zamawiającego terminie.

Nawet jak dziś kogoś spektakularnie zatrzymają, to i tak pewnie nie da mu się przypisać winy. Wszystkie decyzje podejmowały zespołowo jakieś komisje na podstawie jakichś ekspertyz. Lepiej więc pewnie by było, żeby takie decyzje podejmował jednoosobowo prezydent miasta. Byłby ostrożniejszy. Za to dialog techniczny (czyli wymianę poglądów między zamawiającym a oferentami na temat jakości proponowanych rozwiązań) uczyniłbym obowiązkowym. A w zamian pozwoliłbym utajnić cenę! Służby specjalne ją skontrolują, jakby była za wysoka. Czasem jednak oferent może być gotów wybudować jakąś oczyszczalnię w jakimś mieście po kosztach własnych, bo nie ma innych zleceń, ale nie chce, by włodarze innego miasta ją znali, bo też będą chcieli taką samą.

Drugi przetarg przeprowadzono w grudniu 2006 r. Tym razem zgłosiły się już dwa konsorcja: Budimex Dromex (należący do hiszpańskiego Ferrovialu) razem z Hydrobudową i PBG oraz Warbud (należący do francuskiego Vinci). Przetarg unieważniono ze względu na zbyt wysokie oferty – Hiszpanie zażyczyli sobie 766 mln euro, Francuzi zaś aż 853 mln euro. A szacunkowy koszt budowy wynikający z analiz MPWiK opiewał na 320 mln euro!

We wrześniu 2007 r. rozpisano przetarg trzeci. Tym razem Warbud wygrał z ceną 564 mln euro. Budimex chciał 609 mln euro, a dodatkowo nie chciał zadeklarować skończenia budowy w 2010 r. Cena Warbudu była niższa o 289 mln euro niż dziewięć miesięcy wcześniej! Prawie 34 proc.! Mimo że ceny materiałów budowlanych i instalacyjnych wzrosły w tym czasie o jakieś 15 proc.! W dalszym ciągu jednak cena była o 244 mln euro wyższa niż szacunki inwestora. I znacznie wyższa niż u konkurencji, która się w tym czasie pojawiła. Sistem Yapi ze Stambułu, EMIT z Mediolanu i Bateg z Berlina zaoferowały cenę prawie dwukrotnie niższą (299 mln euro). Ale – jak stwierdził warszawski ratusz – „wybraliśmy ofertę nie najtańszą, tylko najlepszą". Osobiście nie mam nic przeciwko wybieraniu ofert najlepszych. Jestem nawet wrogiem wybierania ofert najtańszych tylko dlatego, że są najtańsze. Ale instytucje publiczne zazwyczaj wybierają właśnie najtańsze.

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem