Tomasz Pietryga: Widmo paraliżu zawisło nad wyborami samorządowymi

Widmo paraliżu zawisło nad wyborami samorządowymi. To kolejne pokłosie skandalicznego wprowadzenia do polskiego porządku prawnego tzw. RODO. Tym razem chodzi o wątpliwości, jak legalnie zbierać podpisy pod listami poparcia w wyborach ze względu na ochronę danych osobowych. Wcześniej podobne wątpliwości miała Krajowa Rada Sądownictwa, twierdząc, że nie opublikuje list kandydatów do Sądu Najwyższego ze względu na ochronę danych.

Aktualizacja: 01.08.2018 09:44 Publikacja: 31.07.2018 19:09

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

O problemach, jakie stwarzają przepisy RODO, „Rz" alarmuje od wielu tygodni. Brak jasnej wykładni i akcji informacyjnej sprawił, że pojawiły się dziesiątki interpretacji i nadinterpretacji nowego prawa. Wprowadziło ono dużą niepewność nie tylko w obrocie gospodarczym, ale i w życiu zwykłych obywateli, którzy mają problemy w kontaktach z administracją, w szpitalach czy szkołach. Płonne też okazały się nadzieje, że przestaną być nękani propozycjami firm, które nie wiadomo skąd mają ich dane i numery telefonów.

Pod wpływem naszych publikacji po dwóch miesiącach od wejścia w życie RODO rząd w końcu zaczyna dostrzegać, jak poważny jest to problem. Zapowiedziano nawet wprowadzenie programu RODOracjonalność, w którym mają być obalane mity i niejasności powstałe wokół nowego prawa. Szkoda, że odpowiedzialni za RODO urzędnicy zdecydowali się na taką akcję tak późno, chociaż na wdrożenie unijnych przepisów były aż dwa lata.

Warto przy okazji zapytać, kto dopuścił do tak skandalicznej sytuacji i zaniedbań. Dlaczego instytucje odpowiedzialne za wdrożenie RODO oddały pole jego wykładni firmom szkoleniowym i kancelariom. Te nierzadko, kierując się chęcią zysku, jedynie podsycały obawy i niepewność stosowania przepisów przy biernej postawie Ministerstwa Cyfryzacji.

Efekt: RODO stało się szkoleniowych hitem 2017 i 2018 roku. Szkoleniowy biznes zarobił na nim setki milionów złotych. Doszło do tego, że im więcej było szkoleń, tym więcej też chaosu i wątpliwości. I dzisiaj groźba paraliżu wyborów samorządowych najlepiej określa rozmiary problemu.

Sprawą powinna się zająć Najwyższa Izba Kontroli. Wdrożenie RODO jest bowiem jaskrawym przykładem, jak państwo działać nie powinno. Czy można sobie wyobrazić, że rząd wprowadza np. zmiany w ustawie podatkowej i każe je tłumaczyć prywatnemu biznesowi? A z RODO tak właśnie było.

Warto wyciągnąć wnioski, zwłaszcza że na celowniku szkoleniowego biznesu znalazły się już kolejne przepisy. Chodzi o projekt ustawy o jawności życia publicznego, którego konsekwencjami straszą przedsiębiorców różnoracy doradcy i eksperci. Warto przeciąć ten proceder, chyba że chcemy, aby w tak ważnym elemencie krwiobiegu państwa, jakim jest system prawny, karty rozdawał szkoleniowy biznes, czyniąc z nowych przepisów chodliwy towar.

Czytaj także: RODO sparaliżuje wybory samorządowe

 

O problemach, jakie stwarzają przepisy RODO, „Rz" alarmuje od wielu tygodni. Brak jasnej wykładni i akcji informacyjnej sprawił, że pojawiły się dziesiątki interpretacji i nadinterpretacji nowego prawa. Wprowadziło ono dużą niepewność nie tylko w obrocie gospodarczym, ale i w życiu zwykłych obywateli, którzy mają problemy w kontaktach z administracją, w szpitalach czy szkołach. Płonne też okazały się nadzieje, że przestaną być nękani propozycjami firm, które nie wiadomo skąd mają ich dane i numery telefonów.

Opinie Prawne
Szewdowicz-Bronś, Małecki: Zbudujmy przejrzysty nadzór nad służbami specjalnymi
Opinie Prawne
Jerzy Kowalski: Szambo… szambu nierówne
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Tomasz Szmydt – sędzia, wariat czy szpieg?
Opinie Prawne
Isański: Podatek dochodowy od spadku i darowizny? Dlaczego prawo tego zabrania
Opinie Prawne
Maciej Sobczyk: Nowe prawo autorskie. Pierwszy milion trzeba ukraść…?