Eliza Rutynowska: Praw(n)ie poza Europą

Manipulując Konstytucją, władza chce doprowadzić do faktycznego prawnego Polexitu. Polska prokuratura w całości ma nadal podlegać jedynemu, wybranemu politykowi z obozu rządzącego. A prawa unijnego ma nie być tam, gdzie przeszkadza obecnemu rządowi.

Aktualizacja: 01.09.2021 20:35 Publikacja: 18.07.2021 18:50

Eliza Rutynowska: Praw(n)ie poza Europą

Foto: Adobe Stock

Władza ostentacyjnie neguje skuteczność środków tymczasowych nałożonych przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Nie przystępuje do Prokuratury Europejskiej. I składa antyeuropejskie wnioski do Trybunału Konstytucyjnego, które mają być podkładką do całkowitego odrzucenia prawa unijnego tam, gdzie staje ono na straży prawa do sprawiedliwego i rzetelnego procesu sądowego oraz niezależnego wymiaru sprawiedliwości.

We wniosku czekającym najprawdopodobniej na rozstrzygnięcie w dniu 15 lipca (po odroczeniu rozprawy z 13 lipca) w TK, premier z góry zakłada istnienie konfliktu interesów pomiędzy przepisami prawa unijnego, a prawa krajowego. W istocie chodzi jednak o kwestionowanie orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i rzekomej niekonstytucyjności przyjętej w Luksemburgu wykładni prawa unijnego. Wniosek to również premierska nadzieja na definitywnie wykluczenie możliwości stosowania przez sądy przepisów (rzekomo) niezgodnych z Konstytucją, a także przepisów, które zostały usunięte z polskiego porządku prawnego przez nomen omen Trybunał Konstytucyjny. Trzeci element wniosku sprowadza się do kwestii, czy aby standardy unijne rzeczywiście mogą „wspierać" sądy krajowe w ich prawie do kontroli niezawisłości sędziów i uchwał Krajowej Rady Sądownictwa dotyczących wniosków w sprawie nowych nominacji sędziowskich. W skrócie – wydaje się, iż Premierowi takie kompetencje sądów pozostają nie w smak.

Działania szefa polskiego rządu wywołały w innych państwach członkowskich pomruk oburzenia. W perspektywie prowadzą one bowiem do akceptacji ignorowania prawa unijnego tam, gdzie może stanąć na drodze pomysłom destrukcji niezależnego wymiaru sprawiedliwości. Niezawisłe sądy i niezawiśli sędziowie to wartości dziś więc chronione właśnie przez traktaty, niestety nie przez polskie władze.

Za okrutny, z punktu widzenia prawnego, chichot historii należy uznać decyzję podjętą przez TK w dniu 14 lipca. Orzekając o rzekomej niekonstytucyjności prawa traktatowego w zakresie, w jakim dopuszcza nałożenie środków tymczasowych zawieszających taką aktywność jak funkcjonowanie tzw. Izby Dyscyplinarnej TK zezwala na dowolne przestrzeganie prawa unijnego tylko wtedy, gdy jest to wygodne. Takie rozumienie niezależności oznacza jednak sytuację, w której funkcjonować, w ramach systemu prawnego państwa członkowskiego, będą mogły twory para-sądowe, utworzone – tak jak Izba Dyscyplinarna – z naruszeniem chociażby zasady niezależności. Co więcej – skutkuje oficjalnym ignorowaniem prawa unijnego tuż po tym, gdy TSUE wydał kolejne postanowienie o zawieszeniu działalności Izby Dyscyplinarnej. Decyzja TK być może pozostaje zgodna z interesem rządzących – działa jednak na szkodę interesu państwa i obywateli.

W razie, gdyby dwa wnioski podważające bariery, jakie autorytarnym zapędom władz państw członkowskich może stawiać prawo unijne, to za mało, aby przekonać niektórych, że za chwilę się rozbijemy o niesłuszne rozumienie pojęcia „suwerenność" – przejdźmy do trzeciego. Wniosek grupy posłów PiS również kwestionuje prawo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej m.in. do nakładania środków tymczasowych w takiej formie, jaka dotknęła tzw. Izbę Dyscyplinarną (a więc umożliwiających zawieszenie jej działania).

I wreszcie – upiorny, antyeuropejski kwartet zamyka wniosek Prokuratora Generalnego – sprowadzający się do próby zamknięcia ust polskim sądom, poprzez wykluczenie możliwości zadawania pytań Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, jeżeli te nie dotyczą bezpośrednio sprawy, którą zajmuje się przedmiotowo pytający sad, a są sformułowane szerzej. Chodzi więc o próbę ograniczenia konstrukcji takiego pytania prejudycjalnego.

Trzy wnioski i pytanie prawne brukujące drogę do prawnego Polexitu to jednak nie jedyny jego zwiastun. Mało kto pamięta, że Dzień Dziecka w 2021 oznaczał również początek działalności Prokuratury Europejskiej – podmiotu powołanego do ścigania przestępstw przeciwko budżetowi unijnemu. Organu, który obecnie zrzesza większość państw członkowskich Unii Europejskiej, i której boją się polskie władze. Boją się na tyle, że Polski w niej nie ma. Nasuwa się więc pytanie – co by było, gdyby. Co by było, gdybyśmy częścią tej Prokuratury europejskiej jednak się stali? Co by to zmieniło?

Otóż w ramach polskich struktur prokuratorskich funkcjonowaliby tzw. europejscy prokuratorzy delegowani, a więc polscy prokuratorzy faktycznie podlegający nie Zbigniewowi Ziobrze, ale Europejskiemu Prokuratorowi Generalnemu. Co więcej, pomimo faktu, iż prokuratorzy europejscy działaliby w ramach struktur krajowych, jeżeli chciano by ich odwołać lub wszcząć wobec nich postępowanie dyscyplinarne z powodów niezwiązanych z jego obowiązkami wynikającymi z niniejszego rozporządzenia, przed podjęciem takiego działania konieczne byłoby poinformowanie o takiej sytuacji Europejskiego Prokuratora Generalnego. Ponadto, prokuratura Zbigniewa Ziobry nie mogłaby, bez zgody Europejskiego Prokuratora Generalnego, odwołać delegowanego prokuratora europejskiego ani wszcząć wobec niego postępowania dyscyplinarnego z powodów, które wiążą się z jego obowiązkami wynikającymi z jego działań jako prokuratora europejskiego. W skrócie – byłaby to namiastka niezależnej prokuratury w Polsce, w której niezależna prokuratura już nie istnieje. Klin, wbity w jednolity monopol władzy Prokuratora Generalnego. Tak się jednak nie stanie.

Kiedyś pięknie rośliśmy. Dziś przez rządzących jako państwo tracimy grunt pod nogami. Kiedyś humorystycznie opowiadaliśmy sobie o egzotycznych przepisach prawa europejskiego. Przykładowym problemem była kwestia konieczności posiadania odpowiedniego certyfikatu przy wyrabianiu oscypków. Dzięki niemu dysponowały one statusem Chronionej Nazwy Pochodzenia, lądując tym samym pod parasolem standardów unijnych. Dziś, razem z narodowym oscypkiem i dzięki antyeuropejskiemu rządowi stoimy już prawie poza europejskim porządkiem prawnym, zastanawiając się, co poszło nie tak.

Eliza Rutynowska - prawniczka Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR), aplikantka adwokacka przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie, doktorantka w Katedrze Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego

Władza ostentacyjnie neguje skuteczność środków tymczasowych nałożonych przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Nie przystępuje do Prokuratury Europejskiej. I składa antyeuropejskie wnioski do Trybunału Konstytucyjnego, które mają być podkładką do całkowitego odrzucenia prawa unijnego tam, gdzie staje ono na straży prawa do sprawiedliwego i rzetelnego procesu sądowego oraz niezależnego wymiaru sprawiedliwości.

We wniosku czekającym najprawdopodobniej na rozstrzygnięcie w dniu 15 lipca (po odroczeniu rozprawy z 13 lipca) w TK, premier z góry zakłada istnienie konfliktu interesów pomiędzy przepisami prawa unijnego, a prawa krajowego. W istocie chodzi jednak o kwestionowanie orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i rzekomej niekonstytucyjności przyjętej w Luksemburgu wykładni prawa unijnego. Wniosek to również premierska nadzieja na definitywnie wykluczenie możliwości stosowania przez sądy przepisów (rzekomo) niezgodnych z Konstytucją, a także przepisów, które zostały usunięte z polskiego porządku prawnego przez nomen omen Trybunał Konstytucyjny. Trzeci element wniosku sprowadza się do kwestii, czy aby standardy unijne rzeczywiście mogą „wspierać" sądy krajowe w ich prawie do kontroli niezawisłości sędziów i uchwał Krajowej Rady Sądownictwa dotyczących wniosków w sprawie nowych nominacji sędziowskich. W skrócie – wydaje się, iż Premierowi takie kompetencje sądów pozostają nie w smak.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?