Jerzy Cieślik: Start-upy: tak, ale przedsiębiorcze

W przeciwieństwie od rutynowego prowadzenia działalności gospodarczej start-up to swoisty eksperyment – tymczasowa organizacja służąca do przetestowania nowego modelu biznesowego.

Aktualizacja: 03.07.2016 20:01 Publikacja: 03.07.2016 18:43

Jerzy Cieślik: Start-upy: tak, ale przedsiębiorcze

Foto: wikipedia

Ostatnio zapanowała u nas moda na start-upy. Badacze i publicyści, ale także politycy, debatują nad tym, co zrobić, by start-upy mogły rozkwitać w naszym kraju. Jak grzyby po deszczu powstają różnorodne organizacje, ale także nieformalne inicjatywy sieciowe, których celem jest wspieranie założycieli start-upów. Niestety, towarzyszy temu zamieszanie pojęciowe i brak jasności, czym tak właściwie jest start-up?

Pierwsze wyjaśnienie jest bardzo prozaiczne. Start-up to po prostu zapoczątkowanie działalności gospodarczej, tylko nazwane bardziej atrakcyjnie, zwłaszcza dla młodych adeptów biznesu, co niestety stanowi kolejny przykład zaśmiecania języka polskiego. Tak można by wnioskować z najnowszej edycji „Raportu o sytuacji mikro i małych firm w roku 2015" Banku Pekao SA, którego wiodącym tematem były właśnie start-upy. Dla potrzeb badania zostały one zdefiniowane jako młode firmy prowadzące działalność nie dłużej niż trzy lata. Mówimy zatem o dużej zbiorowości, gdyż co roku w Polsce rejestruje się ok. 350 tys. nowych podmiotów gospodarczych. Dodajmy, że kategoria początkującego przedsiębiorcy jest rozpowszechniona w badaniach międzynarodowych. W największym, obejmującym ponad 100 krajów, projekcie Global Entrepreneurship Monitor przyjęta cezura wieku to 3,5 roku.

Eksperyment o wyjątkowych cechach

Ale jest też inne rozumienie start-upu – jako początkującego podmiotu o wyjątkowych cechach. W przeciwieństwie do rutynowego prowadzenia działalności gospodarczej start-up to swoisty eksperyment – tymczasowa organizacja służąca do przetestowania nowego modelu biznesowego. Dopiero gdy test się uda, można przejść do regularnego działania. Tego typu podmioty często kojarzą się z wysoką innowacyjnością. Stąd w ramach rządowych prac nad tzw. małą ustawą o innowacyjności zdefiniowano start-upy jako nowo powstałe przedsiębiorstwa prowadzące działalność badawczo-rozwojową. W praktyce jednak specyfika start-upów wynika przede wszystkim z koncentracji ich działalności w dziedzinie zastosowań technologii informatycznych i internetu, dziedziny, której wkład do rozwoju współczesnej gospodarki jest ogromny. Najnowszy raport Fundacji Startup Poland (2015) określa tym mianem przedsięwzięcia, w których przetwarzanie informacji i pochodne technologie stanowią kluczowy element ich modelu biznesowego. Jeszcze węższy, bo ograniczony do tworzenia oprogramowania zakres działalności uwzględnia firma Compass, która od 2012 r. prezentuje doroczny, globalny ranking centrów technologicznych, miast i obszarów metropolitalnych szczególnie przyjaznych start-upom.

Profesjonaliści i pasjonaci

Specyfika branży usług informatycznych, która uzasadnia potrzebę odrębnego traktowania start-upów w odniesieniu do „zwyczajnych" początkujących firm, to przede wszystkim stosunkowo niski próg kapitałowy dla rozpoczęcia działalności oraz możliwość prowadzenia biznesu w pojedynkę bądź w niewielkim zespole. To przyciąga liczne rzesze tych, którzy chcieliby powtórzyć sukces założycieli Apple'a, Google'a czy Facebooka. W praktyce wyjście na globalny rynek z przełomowym rozwiązaniem udaje się tylko nielicznym. Pozostali muszą się zadowolić sukcesem w skali krajowej, lecz zdecydowana większość z nich po prostu znika z rynku, bo ryzyko porażki jest w tej dziedzinie bardzo duże.

Specyfika informatycznych start-upów ma także wymiar kulturowy. Mamy tu bowiem do czynienia z młodymi profesjonalistami, pasjonatami informatyki, którzy zachowują otwartą postawę, chętnie współpracują z innymi start-upami, dzieląc się wiedzą i doświadczeniem. Jest to środowisko niesłychanie aktywne w różnorodnych i spontanicznych inicjatywach o charakterze sieciowym. Na tle ogólnego braku zaufania i niechęci do współpracy, środowisko start-upów to niewątpliwie ewenement na mapie polskiej przedsiębiorczości.

Rodzący się ruch polskich start-upów niewątpliwie zasługuje na wsparcie w ramach polityki proinnowacyjnej państwa. Wskazują na to także doświadczenia wielu krajów wysoko rozwiniętych. Ale angażowanie w tym celu środków publicznych musi uwzględniać pewne niepokojące zjawiska wśród osób rozpoczynających działalność w Polsce, w tym także informatycznych start-upów. Chodzi m.in. o nieprzygotowanie do prowadzenia biznesu w sposób zorganizowany, rentowny i z myślą o większej skali. Widoczny jest także brak realizmu w ocenie własnych umiejętności i predyspozycji oraz upatrywanie przyczyn wszelkich trudności w czynnikach zewnętrznych. W cytowanym wcześniej badaniu przeprowadzonym na zlecenie Banku Pekao SA 86 proc. początkujących przedsiębiorców jako główną barierę rozwoju uznało wysokie pozapłacowe koszty pracy.

Mniej podatków, więcej ulg

Na początkowym etapie, gdzie firma nie zatrudnia jeszcze pracowników, chodzi przede wszystkim o składki ZUS dla samych właścicieli, które i tak są przecież niższe w porównaniu z osobami zatrudnionymi na etacie, a jeszcze bardziej obniżone w ciągu pierwszych dwóch lat prowadzenia działalności.

Postulaty założycieli informatycznych start-upów, którzy uczestniczyli w konsultacjach dotyczących założeń „Planu odpowiedzialnego rozwoju", idą jeszcze dalej. Oprócz ulg w ZUS oczekują oni dofinansowania tworzonych nowych miejsc pracy i całkowitego zwolnienia z podatku i obowiązku prowadzenia księgowości, gdy obroty firmy nie przekraczają 1 mln euro. Widać tu wyraźnie kierunek myślenia o własnym biznesie jako działalności prowadzonej na bardzo niewielką skalę. Przy takim podejściu umiejętności menedżerskie związane z zarządzaniem dużymi projektami i zespołami ludzkimi czy z aktywnym wychodzeniem na rynki międzynarodowe nie mają większego znaczenia.

Względna obfitość środków unijnych po 2004 r. doprowadziła do tego, że kierując się szczytnym celem wspierania innowacyjności, zapomniano o promowania postaw i umiejętności stanowiących kwintesencję przedsiębiorczości, takich jak ambicja do rozwinięcia biznesu na większą skalę, determinacja i upór w dążeniu do celu mimo piętrzących się trudności oraz satysfakcja z osiągnięcia gospodarczego sukcesu własnymi siłami, bez oglądania się na pomoc z zewnątrz. A właśnie takie postawy dominowały w latach 90., dzięki czemu przedsiębiorcy wnieśli znaczący wkład do rozwoju polskiej gospodarki w dobie transformacji ustrojowej. Tymczasem środowisko współczesnych młodych firm informatycznych wręcz stawia na trwałe uzależnienie od pomocy publicznej, o czym świadczy chociażby Deklaracja Programowa Fundacji Startup Poland, gdzie start-up definiowany jest jako „firma w początkowej fazie rozwoju, potrzebująca wsparcia merytorycznego i finansowego do przełożenia pomysłu na model biznesowy".

Aktualnie rząd pracuje nad nowymi rozwiązaniami wychodzącymi naprzeciw oczekiwaniom środowiska polskich start-upów. Byłoby dobrze, gdyby wsparcie integralnie łączyło zachęty do wdrażania innowacyjnych rozwiązań z rozbudzaniem ducha przedsiębiorczości wśród młodych adeptów informatycznego biznesu. Będzie to z korzyścią zarówno dla nich samych, jak i dla polskiej gospodarki.

Autor jest profesorem i dyrektorem Centrum Przedsiębiorczości w Akademii Leona Koźmińskiego.

Ostatnio zapanowała u nas moda na start-upy. Badacze i publicyści, ale także politycy, debatują nad tym, co zrobić, by start-upy mogły rozkwitać w naszym kraju. Jak grzyby po deszczu powstają różnorodne organizacje, ale także nieformalne inicjatywy sieciowe, których celem jest wspieranie założycieli start-upów. Niestety, towarzyszy temu zamieszanie pojęciowe i brak jasności, czym tak właściwie jest start-up?

Pierwsze wyjaśnienie jest bardzo prozaiczne. Start-up to po prostu zapoczątkowanie działalności gospodarczej, tylko nazwane bardziej atrakcyjnie, zwłaszcza dla młodych adeptów biznesu, co niestety stanowi kolejny przykład zaśmiecania języka polskiego. Tak można by wnioskować z najnowszej edycji „Raportu o sytuacji mikro i małych firm w roku 2015" Banku Pekao SA, którego wiodącym tematem były właśnie start-upy. Dla potrzeb badania zostały one zdefiniowane jako młode firmy prowadzące działalność nie dłużej niż trzy lata. Mówimy zatem o dużej zbiorowości, gdyż co roku w Polsce rejestruje się ok. 350 tys. nowych podmiotów gospodarczych. Dodajmy, że kategoria początkującego przedsiębiorcy jest rozpowszechniona w badaniach międzynarodowych. W największym, obejmującym ponad 100 krajów, projekcie Global Entrepreneurship Monitor przyjęta cezura wieku to 3,5 roku.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację