Powoli wracamy do normalnego życia. Ruszają m.in. branże, które musiały na czas epidemii stanąć zupełnie. Kłopoty mogą być np. z wykonaniem niektórych kontraktów zawartych przed atakiem wirusa. Niektórzy przedsiębiorcy na pewno sięgną po możliwości, jakie daje im kodeks cywilny. Art. 3571 k.c., przewiduje bowiem modyfikację umowy przez sąd, m.in. jeżeli z powodu nadzwyczajnej zmiany stosunków spełnienie świadczenia łączyłoby się z nadmiernymi trudnościami albo groziło rażącą stratą, czego strony nie przewidywały przy zawarciu umowy. Dla niektórych firm może to być szansa. Z kolei ich biznesowi partnerzy muszą im zaufać, że problem z wykonaniem kontraktu to efekt zatrzymania gospodarki, a nie chęć wycofania się z umowy. Niebezpieczeństwo wykorzystywania epidemii jest realne. Widać np. po jednej z ostatnich interwencji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Okazało się, że najwięksi gracze na rynku rolno-spożywczym zapłacili swoim dostawcom dopiero po reakcji UOKiK, a było to 15 tys. faktur na ok. 400 mln zł. Gdyby nie takie praktyki, może do sądów po epidemii wpłynęłoby trochę mniej spraw.