Trudno o bardziej poruszający początek tygodnia. W poniedziałek ZNP zdecydował o strajku płacowym nauczycieli. Rząd opiera się ich postulatom, bo ponoć państwa nie stać. Ale jednocześnie we wtorek podejmie decyzję, czy obiecaną już przez PiS trzynastkę dla emerytów (koszt 10 mld zł) wypłacić także w roku przyszłym i kolejnych. Zapytam więc, w co mamy inwestować: w kształcenie młodego pokolenia Polaków czy w „prezent od Jarosława Kaczyńskiego" mający sprawić, że emeryci stawią się przy urnach wyborczych i odwdzięczą, stawiając krzyżyk we właściwej kratce? Skala wydatków w obu przypadkach jest zbliżona.

Choć w rodzinie mam dwoje emerytów, staję po stronie nauczycieli. Uważam wręcz, że należy ich przepłacać – po to, by o miejsca pracy w szkołach bili się najlepsi absolwenci uczelni i to oni w przyszłości uczyli nasze dzieci. Pierwsza pensja na poziomie zbliżonym do ustawowego minimum nie jest żadną zachętą do podejmowania studiów pedagogicznych. Nowoczesne społeczeństwo nie może pozwolić sobie na negatywną selekcję w tym kluczowym dla przyszłości naszego kraju zawodzie. Tak wychwalana przez sprawujących władzę innowacyjna gospodarka zaczyna się przecież w szkolnej klasie. Nie pomogą w jej budowie spauperyzowani, uciekający z zawodu nauczyciele. Podwyżki dla nich to długoterminowa inwestycja.

Natomiast z pewnością nie jest nią trzynastka dla emerytów i rencistów, nawet jednorazowa, nie mówiąc już o corocznej. Zacznijmy od tego, że w firmach trzynastka to wypłata z osiągniętego zysku, czyli w uproszczeniu nadwyżki przychodów nad kosztami. Tymczasem w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który będzie musiał wyłuskać pieniądze na prezent wyborczy, takiej nadwyżki nie ma. Jest deficyt. Pokrywają go dotacje z budżetu państwa, a więc wszyscy podatnicy. Dzięki fenomenalnej koniunkturze gospodarczej i składkom płynącym szerszym strumieniem udało się dotację tylko zmniejszyć, a nie zlikwidować.

Wreszcie, urawniłowka trzynastki jest sprzeczna z kluczową zasadą systemu emerytalnego, wedle której wypłaty świadczeń są proporcjonalne do składek wpłaconych przez daną osobę. Forsując pomysł, rząd zbliża się niebezpiecznie do idei równej dla każdego emerytury obywatelskiej. W przyszłości trudno mu będzie polemizować z coraz liczniejszymi zwolennikami takiego rozwiązania. Wreszcie trzynastka jako wyborcza przynęta może się okazać narzędziem wyjątkowo nieefektywnym. No, chyba że wypłacać się ją będzie tylko tym, którzy w głosowaniu wzięli udział. Ale to już trudno nazwać emeryturą.