Krajowa Rada Sądownictwa niejeden raz zwracała uwagę na problemy wynikające z powołania krakowskiego Centrum Zakupów dla Sądownictwa. W sądach brakowało zszywek, papieru, toneru, bo zamawiać je mógł tylko Kraków. Centrum ruszyło w 2012 r.

Dlaczego powstało właśnie w małopolskim Sądzie Apelacyjnym? Sąd ten jest dobrze przygotowany do pełnienia funkcji zamawiającego – zapewniało wówczas Ministerstwo Sprawiedliwości. Dzięki takiemu centralnemu planowaniu jak za czasów PRL miało być taniej.

Ale okazało się, jak mawiał Michel de Montaigne, że pilnowanie pieniędzy jest bardziej kłopotliwe niż ich pozyskanie. I o ile przy dużych inwestycjach, np. w usługi informatyczne czy energię, oszczędności były znaczne, o tyle przy mniejszych nie. Centralizacja pozwoliła jednak zarobić, szkoda tylko, że kosztem budżetu.

Wszyscy dobrze wiedzą, że pieniądze kuszą, a duże i łatwe kuszą bardziej. Takiej pokusie trudno się oprzeć nawet osobom pracującym w sądach. Przestępcza działalność w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie i tamtejszym Centrum Zakupów mogła kosztować Skarb Państwa 10 mln zł. Według Centralnego Biura Antykorupcyjnego podejrzani to m.in. dyrektor Sądu Apelacyjnego oraz dyrektor Centrum. Funkcjonariusze przeszukiwali też pomieszczenia w siedmiu innych sądach, m.in. we Wrocławiu, Kielcach, Nowym Sączu, Tarnowie, Zakopanem.

Jak widać, najciemniej jest pod latarnią. Może jednak dzięki nowym zasadom będzie trochę jaśniej i prościej. Ministerstwo i Centrum będą nadzorować tylko duże przetargi, np. na komputery. Spinacze, papier czy toner sądy będą kupować same. Resort zapewnia, że to nie afera przekonała go do wprowadzenia zmian, ale trudno nie zauważyć, że wcześniej zwlekał z podjęciem decyzji. Lepiej, że dobra zmiana przyszła późno niż wcale.