Ściganie wirtualnych biur w XXI wieku to absurd i rzucanie startupom kłód pod nogi.
Znam kilkoro znakomitych młodych adwokatów, którzy wygrywają sprawy sądowe i są ekspertami w skomplikowanych dziedzinach prawa. Wciąż jednak nie stać ich na własny lokal dla kancelarii. Pracują w lokalu dzielonym przez kilkudziesięciu innych prawników.
Minister sprawiedliwości mógłby dojść do wniosku, że prawnicy bez własnego lokum są podejrzani. Może mają coś do ukrycia? No to odbierzmy im uprawnienia adwokackie!
Choć minister Zbigniew Ziobro wpada na różne dziwne reformatorskie pomysły, to taki absurd nie przyszedł mu jeszcze do głowy. Bo przecież o klasie czy uczciwości prawnika nie świadczy to, w jakim lokalu pracuje. Niestety, resort finansów ma inne podejście. Choć ustami obecnego premiera dużo mówił o wspieraniu startupów, to rękami urzędników skarbowych rzuca im kłody pod nogi. A przecież wirtualne biuro jest często jedynym wyjściem dla młodej firmy. Jej jedynym kapitałem są nowatorskie pomysły, często technologiczne. Fiskus z kolei ma do dyspozycji coraz to nowsze technologie (na przykład Jednolity Plik Kontrolny), pozwalające skontrolować każdy grosz wydawany przez przedsiębiorców. Także tych małych. Oczywiście, może i powinien ścigać oszukańcze firmy słupy, fikcyjnie rejestrowane w różnych miejscach. Ale czy w drugiej dekadzie XXI w. posiadanie stałego lokalu przesądza o uczciwości? Niekoniecznie. Bo można być uczciwym wobec państwa, a nowe technologie czy pisma procesowe tworzyć nawet w pociągu i autobusie.
Nowej pani minister finansów taką technologiczną notkę wpisujemy do sztambucha.